Poszukaj w Google...

niedziela, 30 czerwca 2013

Zasilanie komórki w terenie

Parę miesięcy milczenia, zajęty różnymi projektami nie rozpieszczałem Was swoją twórczością. Pora nadrobić zatem drobne zaległości. Dzisiaj będzie o rozwiązaniu problemu który nurtuje wielu -  szybko padające akumulatory w telefonie. Nowoczesne smartfony oferują mnóstwo fajnych funkcji, wspieranych przez czujniki przyspieszenia, gps i inne cuda - wszystko to jednak wymaga energii do zasilania. Standardowa bateria w telefonie rzadko ma ponad 2000mAh (czyli 2Ah) - więc jeśli chcemy np. za pomocą Endomondo śledzić swój wyczyn na rowerze, lub bieganie po lesie, a do tego używać nawigacji - to po sześciu godzinach mamy koniec zabawy. 

Jako że własnie ponownie dostałem ataku cyklozy i ostro męczę rower - postanowiłem podzielić się z Wami rozwiązaniem problemu zasilania komórki. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie użycia rozwiązania w innym sporcie - wszystko kwestią kreatywnego podejścia do tematu. 

Na początek napiszę jedno ważne zdanie - wybijcie sobie z głowy ładowarki słoneczne. One w Polsce nie działają. Owszem, porządna, duża ładowarka być może zadziała, ale jest wielka i droga. Tandeta dostępna na Allegro - nie działa. Może podładować nieco akumulator, ale tylko odrobinę - do użytku turystycznego nie da rady. Co najwyżej wezwiecie pomoc przez telefon, ale GPS czy nawigacja wymaga ciągłego podawania sporej dawki prądu.

Drugą możliwością która każdemu rowerującemu przychodzi do głowy to dynamo rowerowe. Owszem, pozornie słuszna koncepcja, zawiera jednak pewne pułapki. Tanie dopinane dynamo stawia duży opór, hałasuje, generuje zaś prąd przemienny. Trzeba go wyprostować i ustabilizować. Dynamo w piaście przedniego koła jest sporo lepsze, ale też wymaga przeróbki instalacji w rowerze. Jako że nie mam przedniego dynama, temat ten pozostawiam nie przeanalizowany, a zainteresowanych odsyłam na forum elektroda.pl i na fora rowerowe. Pamiętać trzeba też o koszcie takiego dynama i jego wpleceniu w koło.

Skoro wyeliminowałem ładowarki słoneczne, oraz dynamo którego nie mam - pozostały mi rozwiązania które można określić zbiorczo hasłem "powerbank". Są to produkty zawierające solidny akumulator o pojemności nawet 7Ah, od razu z wyjściem USB. Można je kupić w sklepach z elektroniką użytkową, ale raczej nie szukajcie ich w wielkich marketach elektronicznych. To są sklepy z masówką dla idiotów;-)

Fabryczne rozwiązanie Just Mobile

Za porządnie zrobione urządzenie, które będzie trzymać parametry - wydamy ok. 250 zł. Drogo? Jasne ze drogo. Tym bardziej że oczywiście możemy sobie to zrobić sami, szczególnie jeśli paramy się hobby w którym używa się akumulatorów LiPo;-) Jeden z moich kolegów zaprojektował i wykonał układ pozwalający na ładowanie akumulatora telefonu z dowolnego akumulatora modelarskiego (używanych też w ASG). Poniżej fotka - widać na niej wszystko jasno i wyraźnie.

Do testów podłączony jest akumulator NiMh.

Przełącznik na płytce pozwala wybrać czy złącze USB ma udawać port w komputerze i podawać tylko max. 500mAh, czy też ma stać się ładowarką sieciową i karmić telefon prądem 1A. Płytka w wersji prototypowej, nie zoptymalizowana, stad duże rozmiary. Za to układ ma tak dobrą sprawność, że używając jako źródła akumulatora o napięciu 11V - możemy jego pojemność liczyć podwójnie - czyli standardowy akumulator od karabinka o pojemności 2000mAh - pozwoli dwa razy naładować komórkę do pełna.

Jest jeszcze jedno fajne rozwiązanie, nie wymagające kolegi elektronika, a jedynie lutownicy, minimalnej wiedzy i chwili cierpliwości. Na stronie HobbyKing kupujemy układ UBEC. Link do tego konkretnego układu. Kosztuje dosłownie grosze i warto kupić ich kilka - przydać się mogą np.  w samochodzie - do zrobienia sobie porządnego zasilania różnych urządzeń, bez wielkiego wtyku w gniazdo zapalniczki i kilometrów pętających się kabli.



To małe urządzonko z jednej strony przyjmuje dowolny akumulator o napięciu od 6 do 23V, a z drugiej oddaje stabilne 5V o natężeniu do max. 3A. Lutujemy więc złączkę do baterii oraz port USB z obciętego kabla (czerwony i czarny kabelek, pozostałe ignorujemy) i mamy gotową zabawkę. Można ładować komórę z czegokolwiek - w tym z czterech paluszków, o ile kupimy sobie koszyczek na nie (to jednak kosztowne na dłuższą metę rozwiązanie).

Do samodzielnego rozwiązania pozostawiam problem zamocowania telefonu w okolicy kierownicy, oraz upchania gdzieś akumulatora i układu. Można zastosować np. taką torbę na ramę jak na poniższym zdjęciu.


Torba jest wygodna, mieści sporo rzeczy pod telefonem i w niektórych wersjach ma od razu wyprowadzone na zewnątrz złącze słuchawek. Wierzę w waszą inwencję w zakresie dopasowania rozwiązania do własnych potrzeb.

W przypadku używania baterii LiPo - koniecznie zastosujcie układ LiPo Guard - zabezpieczający przed zbytnim rozładowaniem akumulatora - co jest dla niego zabójcze.

P.S. Proszę nie nabijać się z pomarańczowego ręczniczka - to zabezpieczenie stołu warsztatowego;-) Czasem używam w tym celu biało-niebieskiego;-)