Poszukaj w Google...

piątek, 8 kwietnia 2011

Zły początek sezonu

Nie mam szczęścia do skutera w tym roku. Zaliczyłem trzy tygodnie temu wywrotkę na resztkach piasku, na szczęście niegroźnie. Sądziłem że to taka "wprawka" w nowym sezonie, ale niestety wczoraj jadąc do klienta - miałem poważniejszy wypadek - gwałtowne hamowanie na nawierzchni pokrytej porannym deszczykiem skończyło się poślizgiem i glebą. Pękł obojczyk lewy i trzeba było pojechać do szpitala. Skuter cały zasadniczo, ja w sumie poza tym obojczykiem też w niezłym stanie, ale chcę dzisiaj napisać o tym co zobaczyłem w szpitalu. Bo nie był to byle jaki szpital - tylko ten w którym leczą naszych dostojników państwowych - Szpital MSWiA. 

Mili ludzie podrzucili mnie z miejsca przyziemienia do szpitala (którym tutaj serdecznie dziękuję) i udałem się na Izbę Przyjęć. Znalezienie jej nie jest takie proste, ale udało się. Kolejeczka do rejestracji nie jest niczym miłym, szczególnie z bolącym coraz bardziej barkiem, ale kilka minut musiałem odstać. Aby się zarejestrować trzeba mieć dowód osobisty i poświadczenie faktu bycia ubezpieczonym. Oczywiście zawsze wożę ze sobą aktualny druk ZUS RMUA :-) Ciekawe że w 12 lat od rozpoczęcia informatyzacji ZUS - nadal trzeba mieć ten świstek - jakby nie można było zrobić prostej strony www, gdzie w jedyne pole formularza wpisuje się pesel i dostaje odpowiedź o treści:
"Obywatel o nr Pesel - XXXXXXXX w dniu sprawdzenia tj. XX-XX-XXXX jest objęty ubezpieczeniem" 

To by sobie pani drukowała i wpinała do akt szpitalnych. Przy okazji byłby to niezły bat na nieuczciwych przedsiębiorców - każdy pracownik mógłby łatwo sprawdzić czy płacony jest za niego ZUS. No ale widać zrobienie czegoś tak prostego przekracza możliwości firmy informatyzującej ZUS i sam ZUS zapewne też. Lepiej ścinać drzewa i drukować miliony arkuszy ZUS RMUA.

Wracając do przygód szpitalnych - po rejestracji zaprowadzono mnie na Szpitalny Oddział Ratunkowy (SOR), gdzie dość sprawnie zadano mi kilka pytań i wysłano do rentgena. Znaczy najpierw do rejestracji rentgena;-) Po odstaniu w kolejce - skierowano mnie do gabinetu nr 7. Tam okazało się że jest oczywiście kolejka. Nie, nie wywołują po kolei wg rejestracji, tylko pacjenci sami ustalają kto po kim. No to przede mną 6 osób a ramię boli jak cholera. Po ok. 10 minutach okazuje się że jako pacjent z SOR mam pierwszeństwo, ale i tak mi nie zrobią w pokoju nr 7 tego co potrzebuję, muszę iść do pokoju nr 3. Poszedłem, tam kolejka analogicznie jak przed pokojem nr 7. Jednak głośno oświadczam że ja jestem z SOR i mam pierwszeństwo. Wchodzę i szalenie miła pani robi mi serię cudnej urody fotek (no to się potem okazało;-). Świetna aparatura rentgenowska, pierwszy raz taką widziałem do używania na ludziach (widziałem coś takiego do rzeczy nieożywionych jak dla lotnictwa pracowałem). Wyniki rentgena lecą elektronicznie do SOR - żadnych klisz. Europa;-)

Wróciłem więc do poczekalni SOR i tam sobie z godzinę poczekałem aż przyjdzie ortopeda, bo operowali, więc musiałem czekać. Lekarz obejrzał fotki na ekranie kompa i wtedy właśnie doceniłem ich jakość - rewelacyjna ostrość i dokładność. W porównaniu do klisz to jak FullHD w stosunku do obrazu z magnetowidu. 
Pan doktor ze smutkiem w głosie oznajmił mi że gipsować nie będą, bo i tak nie mają gipsiarni, poza tym teraz jest XXI wiek i się takich metod nie stosuje jak naprawdę nie trzeba. Dostałem zatem gratisową chustę trójkątną, na której miła pani pielęgniarka ułożyła moje uszkodzone skrzydło;-) Również gratis dostałem info że jak mi się chusta nie podoba to se mogę skoczyć do sklepu z zaopatrzeniem medycznym i zakupić stosowną ortezę. Oczywiście za swoje pieniądze. 

Dostałem jeszcze skierowanie na kontrolę za kilka dni i cenną sugestię abym się od razu dzisiaj zarejestrował na tą kontrolę. Poszedłem więc z żoną do sali gdzie owa rejestracja się odbywa, pobraliśmy numerek, 55 osób przed nami! No rewelacja. Zrobiliśmy zatem spacer do sklepu, kupiliśmy ortezę - takie coś do korygowania wady postawy - jakby szelki bez plecaka;-) Faktycznie całkiem wygodnie z tym. Powrót do rejestracji, tam czekanie jeszcze z 10 minut i wreszcie rejestracja. 

Kolega któremu serdecznie dziękuję w tym miejscu - podjechał busem na miejsce wydarzenia, zapakował skuter i odwiózł nas do domu. Ja zaś odkrywam jak bardzo w życiu potrzebna jest lewa ręka osobie praworęcznej, oraz jak istotnym elementem ludzkiego ciała jest kawałek kości zwany obojczykiem. Przede mną dwa miesiące bez skutera, bez ASG, bez roweru (który właśnie miałem odkurzyć). No szlag mnie trafi...

I jeszcze słowem podsumowania - ludzi pracujących w szpitalu podziwiam, to ciężki kawałek chleba. Każdego coś boli, każdy chce być załatwiony na już, trzeba to jakoś ogarniać i opanować. Jednakże patrząc na pewne procedury - nie ma się co dziwić że ludzie złorzeczą. Po jaką cholerę wysyła się człowieka ze złamaniem czy raną do rejestracji? To że sam przyjechał na Izbę Przyjęć nie oznacza że może czekać i łazić po szpitalu szukając rejestracji. Należałoby go od razu opatrzeć, w tym czasie po prostu zadając pytania do formularza i wypełniając go równolegle, albo i nawet po zabiegu. Bo z takim podejściem - człowiek czuje się traktowany niepoważnie. Sądzę że jeszcze musi minąć parę lat zanim takie podejście się zmieni. 

8 komentarzy:

  1. "Po jaką cholerę wysyła się człowieka ze złamaniem czy raną do rejestracji?" - jak to po co, pewnie mają ISO ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście i to nie jedno - pół ściany na SOR tym oblepili. Ktoś się na łby zamienił z pawianem produkując procedurę...

    OdpowiedzUsuń
  3. W takich przypadkach nie nalezy korzystac z uslug szpitala jako takiego tylo od razu walic na ostry dyzur . Jakis czas temu polamalem troche raczke (tez lewa) na rowerze. Na ostrym dyzurze nie pytaja o nic - nie interesuje ich pesel, twoj dowod, imie, nazwisko, rmua itp. Po prostu skladaja lape do kupy, daja cos na bol i kopa na droge. Korzystanie z ostrych dyzurow moze wydawac sie moralnie naganne (w koncu nie umieram tylko boli reka, w moim przypadku bolala juz ktorys dzien) ale o moralnosci zapomnialem gdzies w wieku 7 lat.
    Auto prowadzisz?
    http://www.infowarszawa.pl/zdrowie/ostry-dyzur.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety jestem póki co niemobilny całkowicie. Ramię boli, spałem źle, chyba spiszę testament;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak sobie w pracy złamałem nadgarstek (lot 3 metry pionowo w dół na schody), to mnie właśnie tak opatrywali, że pisali kwity podczas składania puzli do kupy. Musze powiedzieć, że o ile w przypadku lekkich obrażeń to ma sens, bo człowiek nie koncentruje się na bólu i jest w stanie rzeczowo odpowiadać na pytania. W przypadku cięższych obrażeń, szczególnie tych bardzo bolesnych - nie jesteś w stanie przypomnieć sobie swojej daty urodzenia, więc i tak lądujesz od razu na SOR a ktoś zajmuje się kwitami w rejestracji czy gdzie tam mu każą.
    Podoba mi się idea sprawdzania faktu ubezpieczenia przez www - podobny system działa w UK w sektorze ubezpieczeń samochodowych: www.askmid.co.uk. Policjant kontrolując pojazd na zadupiu wpisuje numer rejestracyjny (w UK numery są na sztywno przypisane do auta więc nie ma kitów typu "właśnie kupiłem to auto jeszcze nie przerejestrowałem"), i w sekundzie otrzymuje odpowiedź YES or NO. Jeszcze dużo wody w Wiśle upłynie zanim podobny system pojawi się w Zakładzie Uciemiężenia Społecznego.

    OdpowiedzUsuń
  6. No i o to mi chodzi - odwrócenie uwagi pacjenta który sam przybył do lekarza od bólu, a nie zapierdalanie po rejestracjach i kwitkach. A co do sprawdzania ubezpieczenia - u nas do granic absurdu doprowadzono mityczną ochronę danych osobowych. Tymczasem ja proponuję wpisywanie tylko numeru Pesel, który jest inny dla każdego obywatela i jako odpowiedź info że ten numer pesel ma lub nie - ubezpieczenie. Żadnych nazwisk.

    Dla szpitala rozwiązanie banalne - pacjent się zgłosił, sprawdzamy, ma ubezpieczenie. Drukujemy potwierdzenie, wpinamy do akt. Koniec problemu. No i jak pisałem - każdy pracownik może sprawdzić czy pracodawca go nie oszukuje. Ale to chyba zbyt proste rozwiązanie w naszym świecie... Zus woli bardziej wyczesane - np. program Płatnik i kupę kwitów...

    OdpowiedzUsuń
  7. Do spostrzeżeń Deiasla dodam swoje - po moim wypadku na moto chciało mnie zabrać pogotowie (prawa dłoń przejechana przez naczepę tira), z pewnych powodów się nie zgodziłem(to na granicy województw, zawieźliby mnie gdzieś hohoo), powiedziałem, że sam pojadę do swojego. NIGDY tak nie róbcie - jak was przywiezie karetka zostaniecie obsłużeni od razu, przyjechałem sam - czekałem 5godzin na przyjęcie...

    Podobno co nas nie zabije to wzmocni - byłem praworęczny - teraz jestem oburęczny ;].

    OdpowiedzUsuń
  8. Każdy człowiek ma unikalny nr PESEL, nr dowodu osobistego i nr NIP... To wszystko co chce mi się powiedzieć na temat polepszenia sytuacji w tzw. służbie zdrowia. Jedynym rozwiązaniem może być tylko dziki kapitalizm w usługach medycznych. W obecnym ustroju, "kapitalizmie" państwo-koncesjonowanym, może być tylko gorzej, zgodnie z prawem Parkinsona. Szybkiego powrotu do zdrowia Piotrze!

    OdpowiedzUsuń