Poszukaj w Google...

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Zrywający się do lotu Orzeł...

Dałem sobie na wstrzymanie na czas żałoby narodowej. Uznałem że przemilczę wszystko od A do Z. Nie wezmę udziału w żadnym roztrząsaniu kwestii pochówku, zamachu i innych historii. I wytrwałem. Dzisiaj żałoby już nie ma - ale mi się nie chce pisać o szaleństwie narodowym.W ostatnim dniu żałoby wybrałem się na rowerek. Przelot przez wyludnioną Warszawę podsuwał mi wizję iż mieszkańcy gromadnie siedzą pod Pałacem i oglądają transmisję z uroczystości w Krakowie. Myliłem się jednak - mieszkańcy Warszawy gromadnie szwendali się po parkach ze swoim narybkiem, jak również zaludniali puby - a te otwarte były bez problemu najmniejszego. W końcu nie ma to jak zimne piwo w taką miłą niedzielę.

Pod Pałacem Prezydenckim ludzi jak na lekarstwo, na placu Piłsudskiego też nie za bogato - trochę narodu w okolicy Grobu Nieznanego Żołnierza, trochę na trawniczkach po bokach. Jakby im pozwolić grilla rozpalić to nastrój byłby lepszy... No ale ja nie o tym miałem pisać. Rowerkiem postanowiłem popenetrować trochę zakamarków miasta - ze szczególnym uwzględnieniem tyłów wieżowca Intercontinental. Konkretnie interesowała mnie wstrzymana budowa wieżowca przy Złotej 44. Firma Orco kupiła znajdujące się w tym miejscu centrum handlowe (chyba pierwsze jakie powstało w Warszawie po 1989 roku), aby je zburzyć i ulepić w tym miejscu coś wspaniałego - czyli to:



Wieżowiec ten miał symbolizować zrywającego się do lotu orła - znak naszej dumy narodowej i takie tam różne koszałki-opałki. Nie wiem czym się naszprycował architekt, ale zrywającego się do lotu nawet bociana w tym nie widzę. O drobiu nie wspomnę.  Przy odrobinie uporu może dostrzegę dziób szpaka. Nieważne zresztą. Kwestia jest taka że brakło kasy. Orco przejechało się mocno na tej inwestycji - a kryzys finansowy tylko dobił budowę. Obecnie zamiast cudnego chmur drapacza - mamy szkieletorka karłowatego. Goły, żywy beton, ażurowa konstrukcja, bez elewacji.

Zbliża się wielkimi krokami Euro 2012. Impreza gigantyczna, która miała skalą inwestycji wydźwignąć Warszawę przynajmniej o jedno piętro wyżej na liście ważnych i ładnych stolic europejskich. Projekt owego wieżowca ładnie wpisywał się w wizję Warszawy pięknej i potężnej. Objeżdżając go rowerem dookoła - wypatrzyłem na płocie plakat. Przedstawiał identyczny  obraz jak powyższe zdjęcie, ale z celnym komentarzem bezimiennego obserwatora rzeczywistości:


Rozbawiło mnie to do łez - kocham takie szalone poczucie humoru. Pozostaje teraz poczekać i nadal poobserwować postępy przy budowie. Ja obstawiam że nie jednak zdążą - mimo osobistego zaangażowania architekta w pobudzanie władz miasta aby inwestycję wspomogło swoimi działaniami - bowiem jak się okazało - zezwolenie na budowę jest nie do końca teges... Więcej szczegółów i zdjęcia szkieletu - na Wikipedii.

W sumie nakręciłem 17 kilometrów po mieście - co jak na początek sezonu rowerowego - uważam za wyczyn całkiem miły;-) Trzeba rozruszać kości po zimie...

1 komentarz:

  1. Chyba sie potwierdza twoje obawy:

    http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,8055025,_Zagiel__Libeskinda_pozostanie_szkieletem.html

    OdpowiedzUsuń