Poszukaj w Google...

czwartek, 17 maja 2012

Zakup auta na firmę

Jako że byznesmenem poważnym już jestem i kontrakty serwisowe posiadam, a auto służbowe z firmy poprzedniej zdać musiałem - nadeszła pora na zakup czegoś do swojej działalności gospodarczej. Dla tych co nigdy DG nie prowadzili - wyjaśnienie. Auto kupione na firmę jest kosztem tejże. Czyli pomniejsza kwotę do opodatkowania. Czyli podatek mniejszy. Info dla ułomnych intelektualnie - Kowalski bez DG kupuje furę za swoje, już opodatkowane pieniądze. Zieliński mający DG - kupuje auto najpierw, a od tego co mu zostanie - dopiero płaci podatek. Paliwo jest również rozliczane w ciężar działalności. Jak więc widać - zysk jest poważny.

Liczyłem w każdą możliwą stronę i wychodziły mi dwie opcje - pierwsza zakładała że auto mi zbędne. Wiosną, latem i jesienią obskoczę skuterkiem, a zimą taksówki i komunikacja miejska. Jak auto naprawdę potrzebne będzie - to się z wypożyczalni weźmie. Druga opcja to jednak zakup auta w leasingu. Żeby za łatwo nie było - opcje dwie. Pierwsza to jak najniższa wpłata startowa, a najdroższy wykup - czyli tak naprawdę ponosimy tylko koszt utraty wartości nowego auta, potem je oddajemy i bierzemy następne nowe (niektórzy zwą to wynajmem długookresowym). Druga to wysoka wpłata własna, raty leasingowe i wykup za 1% wartości. Pozostaje nam zatem auto które można sprzedać. Mniejsza o detale - jeszcze się do końca nie zdecydowałem którą opcję wybiorę (skłaniam się ku leasingowi bez wykupu), najciekawsze jest bowiem to w jaki sposób jest traktowany klient w salonie. Wszak branża samochodowa ciągle jęczy że Polacy nowych furek nie kupują...

Postawiłem sobie warunki brzegowe, absolutnie nieprzekraczalne - co musi mieć moje auto? Dwie rzeczy - klimatyzację i automatyczną skrzynię biegów. To pierwsze stało się pewnym standardem w ciągu ostatnich siedmiu-ośmiu lat. To drugie to nadal jakaś dziwna fanaberia. A ja lubię automaty i chcę automat. Na nieco ponad pół miliona kilometrów które jako kierowca pokonałem - połowa z automatem. A właściwie różnymi automatami. I skoro kupić mam auto nowe - za swoje i dla siebie - to ma mieć automat.

Kiedyś w dawnych czasach zakładałem Klub Citroena. Miałem wtedy Citroena BX (najpierw z manualem, ale potem automat) i logicznym jest że skierowałem swe kroki do salonu Citroena. Tam zainteresował mnie Berlingo i Nemo (wszelkie C3 i C4 mają za dużo błyszczącego plastiku w środku i dlatego odpadły). Niestety ani Berlingo ani Nemo - nie są dostępne w Polsce z automatem. Handlowiec jak usłyszał czego pożądam - powiedział że nie ma i odwrócił się na pięcie. Zerowe zainteresowanie klientem. Na Facebooku zadałem Citroenowi pytanie co ma zrobić klient w Polsce chcący Berlingo z automatem. Odpowiedzią mnie nie zaszczycili...

Po Citroenie BX miałem kilka maszyn ze stajni Renault. Część z manualną skrzynią, część z automatyczną. Jako że nawet służbowy wózek to było Renault Clio i o dziwo - świetnie mi się nim jeździło - wybrałem się do salonu Renault celem obejrzenia Clio z automatem i pojeżdżenia nim. Niestety. Dupa kurwa zbita. Handlowiec, młodziutki szczawik, radośnie podbił do mnie z pytaniem czym może mi służyć. Kiedy zakomunikowałem mu czego oczekuję - był wyraźnie rozczarowany. Kolejny upierdliwy klient z wyjebanymi oczekiwaniami, żądający jakichś fanaberii zamiast kupić cokolwiek co mają akurat w promocji. Renault nie ma swojego profilu na fejsie, maila którego wysłałem do centrali - olali precyzyjnie.

Jako że Peugeot razem z Citroenem tworzą koncern PSA - nie spodziewałem się innego podejścia, a po drodze mi jakoś do ich salonu nie było - zignorowałem więc francuskie auta. Żałuję nieco bo trochę ich miałem. Tak na oko to z osiem. Koniec jednak sentymentów - zobaczmy co mają w ofercie japończycy i co tam jeszcze w rękę wejdzie.

Salon Suzuki. Pytam o Swifta i SX4. Pani oferuje mi natychmiastową jazdę próbną SX4, a w międzyczasie podstawią nam Swifta z automatem, bowiem do normalnych jazd go nie ma, ale jest w puli prasowej, no a skoro klient sobie życzy - to ona to załatwi. Jazda SX4 całkiem miła, ale auto mi nie leży. Kiedy wracamy do salonu - Swift z automatem już czeka. Wsiadamy, jeździmy, rozmawiamy. Powrót do salonu, rozmowa z panem od leasingu, komplet informacji. Nikt nie patrzył na mnie dziwnie kiedy mówiłem ze firma istnieje raptem dwa tygodnie, że zakup auta za ok. 3 miesiące, itd.

Salon Toyoty. Pytam o Yaris z automatem. Bardzo serdecznie zapraszamy - stoi i czeka. Skrzynia CVT, wypas po uszy, auto pracuje fajnie i miło. Pan handlowiec wie wszystko to o co pytam. Informacja o czasie istnienia firmy nie wywołuje zdziwienia. Handlowiec proponuje jeszcze jazdę Toyotą Auris, ale za to już dziękuję - za duża nieco i przekracza założony budżet.

Salon Kia. Właściwie dwa. W pierwszym - zerowe zainteresowanie moimi potrzebami - pani informuje mnie że Soul z automatem do jazdy nie mają i nie będą mieli, bo tak i już. W drugim salonie przez 15 minut waliłem drzwiami i klapami bagażników w autach prezentacyjnych - pies z kulawą nogą nie podszedł. Więc nie będzie KIA w moim garażu...

Salon Chevroleta. Zaliczony zupełnym przypadkiem. Bo po drodze było, a mordka nowego Aveo mi się nawet podoba. Tutaj zaliczyłem największy szok. Po pierwsze stosunek cena/wypas. Po drugie - na moje pytanie o automat - owszem jest, sześciobiegowy hydraulik, nie, nie jest dostępny do jazd próbnych, ale zaraz zadzwonię w kilka miejsc i na pojutrze będzie. Proszę o kontakt to zadzwonię do Pana i poinformuję.
Szczękę zbierałem z podłogi. W ramach testu - poprosiłem o jazdę manualem. Bardzo proszę - stoi, wsiadamy i jedziemy. Pan się nawet nie zdziwił że chciałem jazdę z manualem - zrozumiał że jeśli mi w ogóle nie będzie to auto odpowiadało - to nie będzie musiał ściągać automatu.

Salon Skody. Fabia szpetna, Roomster tak samo. Yeti fajna, ale za duża i za droga. Za to zainteresowała mnie CitiGo. Niby ma mieć automat, tak naprawdę to będzie zrobotyzowany manual, ale zawsze. Tym niemniej w momencie wizyty w salonie - testowe auto z automatem niedostępne. Pan obiecał zadzwonić do piątku. I o dziwo zadzwonił, informując że nie ma szans na jazdę tym przed upływem kilku miesięcy - bo to nowy model, dopiero produkują i takie tam. 

Żeby sytuacja była całkiem jasna - w każdym salonie informowałem że zakup za 2-3 miesiące. Z salomu Suzuki zadzwoniła pani po ok 2 miesiącach z pytaniem o to czy dokonałem wyboru/zakupu? I kiedy usłyszała że jeszcze nie - zaproponowała ponowną wizytę u nich i jeszcze jedną jazdę. Jak się chce to można - tylko trzeba myśleć jak zdobyć klienta... Pani ma u mnie dużą kawę - jako jedyna nie zignorowała tematu -  zadzwoniła, zainteresowała się klientem.

Co powiem na zakończenie? Otóż nadal najchętniej kupiłbym Berlingo lub Nemo z automatem. Po części dlatego że chciałbym Citroena. To we mnie jest i pozostanie - Citroen to moja marka po prostu. Jako opcja - Renault Clio lub Kangoo z automatem. Tymczasem firmy sprzedające auta francuskie mają żenujący poziom obsługi. Dosłownie żenujący. Zatrudniają ludzi którzy powinni co najwyżej barany strzyc, a nie klientów obsługiwać. W firmach francuskich nie ma świadomości że klientów chcących automat jest coraz więcej. Tak, chcemy automatycznych skrzyń biegów! Firmy japońskie i amerykańskie to widzą. Czemu francuskie opierają się na badaniach sprzed wieków? To że Citroen nie widzi dobrze polskiego rynku to ja akurat wiem od lat. Dobre 10 lat temu zapytałem najwyższego wodza Citroena o to czemu w Polsce nie sprzedają aut z gazem fabrycznym, skoro robią to w Holandii i Francji. Usłyszałem w odpowiedzi że oferują w Polsce nowoczesne diesle i  takie tam bla bla bla. A Polska już wtedy miała najwięcej stacji LPG w Europie.

Smutno mi i przykro - chciałbym nowego Citroena z automatem. Albo Renault. A nie mam na to szans. Nie chce mi się kombinować ze ściąganiem takiego auta z Niemiec (tam jest dostępne) - chcę jak biały europejczyk kupić je w salonie na rogu. Mam po dziurki w nosie chujowej jakości obsługi w salonie firmowym. Nie zgadzam się na taką segmentację rynku. Chcę móc kupić to co mi się podoba i co uważam za słuszne - za moje pieniądze. Bez kombinacji i wysiłku.

Wiem że Citroen i Renault oleją to co napisałem. Mają w tym wieloletnią praktykę. Dlatego ja zagłosuję nogami - mimo że chciałbym francuskie auto z automatem - nie kupię kota w worku. Kupię auto japońskie lub amerykańskie. A Renault i Citroen niech dalej zgadują dlaczego ich produkty mają tak mały udział w polskim rynku. Słuchajcie klientów i nie dziwcie się że macie marną sprzedaż - macie MARNYCH handlowców i błędne procedury obsługi klienta!!!

1 komentarz:

  1. identyczne doświadczenia(poza francuskimi których bym kijem z kupą nie ruszył). Najlepsze w suzuki - jak nie mają testówki to obdzwaniają saloniki prasowe. Oddzwaniają, interesują się, jak im się coś nie uda to jest im przykro i mówią, ze popróbują i dadzą znać jak się uda (chciałem testową Jimny dieslem). Z motocykli albo suzuki albo nic - jak nie mają testówki to Ci ściągną i 400km. Niestety autka droższe niż KIjAnki. Za to w kia obsługa klienta leży. Aso kwiczy - ostatnio nie wymienili mi filtra kabinowego bo... nie mogli znaleźć. Poracha.

    OdpowiedzUsuń