Poszukaj w Google...

czwartek, 6 września 2012

Apart ...jego mać...

Jako mały komuszek, albo raczej komunista - dostałem kiedyś zegarek naręczny od mego chrzestnego (pozdrawiam w tym miejscu). Radziecki Poljot, 21 rubinów - cacko. Zaginął niestety w mrokach historii. Potem nosiłem jakiś inny czasomierz naręczny. Nastanie czasu komórek spowodowało że zrezygnowałem z zegarka na rzecz telefonu, na którego ekranie zawsze widniała godzina. Jednak ze dwa lata temu postanowiłem powrócić do noszenia ręcznego zegarka analogowego, jakoś bowiem cyfrowe zegarki mnie irytowały. Spowodowała to fajna wyprzedaż w Aparcie, gdzie za 187 zł kupiłem zegarek wart ponad 900 zł - produkcji Jacques Lemans. Firma może taka sobie (taka tam marka marketingowa), ale zegarek był ładny - zaspakajał moje wyuzdane gusta. Koperta z tytanu, bransoleta z nierdzewki. No i cena jak widać zacna. 

Maszyna służyła mi bez zarzutu przez dwa lata, ale na jednej ze strzelanek dostała kulką 6mm w szkiełko szafirowe, z bliska. Ono tego nie zniosło i malowniczo "eksplodowało". Początkowo planowałem kupno nowego zegarka, ale me hrabiowskie spojrzenie na design powodowało że podobały mi się wyłącznie cacka od 2 tysięcy złotych w górę. Dlatego zdecydowałem się na naprawę (wymianę szkła) w salonie Apart, bo w takowym ten zegarek nabyłem. Warszawski sklep na Dworcu Wileńskim przyjął zegarek do naprawy informując mnie o 30 dniowym terminie naprawy. Z bólem serca przełknąłem ten czas (no ile może trwać wymiana szkła???). 

Po około 35 dniach będąc przy okazji w owym Centrum Handlowym, zajrzałem do salonu Apartu z pytaniem - gdzie jest mój sikor? Pani powiedziała że nie zdarza się zasadniczo żeby w ciagu 30 dni cokolwiek naprawili. I że sprawdzą i zadzwonią. Następnego dnia o 8 rano jakiś miś z Apartu zadzwonił do mnie (tak, o 8 zazwyczaj jeszcze śpię) z infem że czekają na części. Cudownie, nie ma to jak niepotrzebna informacja z rana...

Potem zapadła taka niezręczna cisza. Minęło 65 dni. Napisałem maila do Apartu z pytaniem - gdzie kurwa jest mój zegarek??? W końcu przesyłka z Hong-Kongu idzie max 5 dni do Polski. Skąd zatem importują mineralne szkiełko to tego zegarka? Księżyc? Mars? Nie raczyli przez dwa dni odpowiedzieć. 

Procedury serwisowe do bani, procedury kontaktu z klientem takoż. Jakim cudem w ogóle Apart zarabia na swe istnienie? Drogi Aparcie - nic więcej u Was nie kupię. Na złość i dla zasady. A akurat odłożyłem sobie trochę drobnych na fajniejszy zegarek i kupię go u konkurencji. Parafrazując Józefa Piłsudskiego - "Wam kury szczać prowadzać a nie klientów obsługiwać".

1 komentarz: