Poszukaj w Google...

poniedziałek, 2 maja 2011

Czy Polacy to idioci?

Tak zapewne sądzi Tesco w Warszawie. Konkretnie to na Gocławiu. Nowe, rzekomo największe w Polsce. Byłem tam właśnie na zakupach. Kawał ze mnie buraka bo zakupy z listą, zero kupowania impulsowego, staranne sprawdzanie cen - bo nie lubię być jeleniem, dla miszczuf marketingu. Jednak na stoisku z napojami znalazłem prawdziwy paśnik dla jeleni:


Oto zajebista wręcz promocja. Kupujemy sześciopak dwulitrowych butelek CocaColi. Płacimy jednak tylko za cztery, dwie mamy gratis. Tak głosi zarówno napis na zgrzewce, jak i na starannie skonstruowanej etykiecie. Tylko cena coś nie teges. Wychodzi 4,83 za butelczynę. Idę do regału gdzie stoją pojedyncze butelki i co widzę?


Promocja trwa tyko do 4.05 - chcesz się poczuć jak prawdziwy idiota? Zasuwaj do Tesco na Gocławiu, zanim się skończy...

wtorek, 26 kwietnia 2011

SP1 do Windows Seven

Microsoft wypuścić raczył Service Pack oznaczony numerkiem jeden - do swojego ostatniego dziecka na rynku systemów biurkowych. Wtrynili to już nawet do Update Service - zatem musiałem zainstalować na maszynie testowej, zanim zezwolę pozostałym na użycie tegoż. Jak zwykle zupełnie mnie nie interesuje co on poprawia, naprawia, zmienia. Od tego są onaniści programowi, jak coś będzie nie tak - fora i portale pełne będą żali że coś znowu źle działa i żeby absolutnie nie instalować. Mnie tradycyjnie interesuje tylko to, czy po zapodaniu arcydzieła programistycznego wszystko w maszynach produkcyjnych będzie działać - bez konieczności angażowania mnie w jakieś dodatkowe działania;-)

środa, 13 kwietnia 2011

Zdrowieję

Złamanie obojczyka to paskudna rzecz. Mała kosteczka, będąca "zastrzałem" dla stawu barkowego - dopóki cała - jest ok. Jej pęknięcie to problemy o jakich nawet nie śniłem. Nie można się schylić, położyć, wstać, usiąść - bez bólu. Kichanie i kaszel też są bolesne i to cholernie. Gruźlik ze złamanym obojczykiem ma podwójnie źle. Jutro minie pełny tydzień od wypadku i już wiem że najbardziej przesrane są pierwsze cztery dni. Bolały mnie stłuczenia po upadku (sztywność kilku części ciała), plus ten nieszczęsny obojczyk. Ponieważ nie mam gipsu, tylko gustowną ortezę, tzw. ósemkę - czuję jak rusza się złamana kość. Dość głupie to uczucie. 


Fotka obojczyka

Byłem dzisiaj na kontroli ortopedycznej. Pan doktor mnie pracowicie wymacał, ocenił postępy, stwierdził ze jest ok i że za 7 dni to już w ogóle będę szczęśliwy. Może i tak, ale póki co jeszcze całkiem nieźle boli. Boli tylko przy dziwnych ruchach, a nie cały czas, więc poza zastrzykiem Ketonalu jaki dostałem w dniu wypadku - nie brałem żadnych prochów. Okazały się zbędne. 

Dostałem też swoje RTG - ślicznie na płytce, w specjalnym formacie diagnostycznym i w jpg. Zdjęcie powyżej wrzuciłem w pełnym formacie - można je sobie powiększyć i docenić jakość cyfrowego rentgena. Na mnie zrobiło to piorunujące wrażenie. No i co ciekawe - zero problemu z otrzymaniem. Myślałem że trzeba będzie płacić, albo dać swoją płytę, a tu proszę - 3 minuty i już jest. Na nośniku specjalny browserek, otwiera się fotka w przeglądarce internetowej, ale oczywiście łatwo wydłubać same pliki jpg. Ładne;-)


piątek, 8 kwietnia 2011

Zły początek sezonu

Nie mam szczęścia do skutera w tym roku. Zaliczyłem trzy tygodnie temu wywrotkę na resztkach piasku, na szczęście niegroźnie. Sądziłem że to taka "wprawka" w nowym sezonie, ale niestety wczoraj jadąc do klienta - miałem poważniejszy wypadek - gwałtowne hamowanie na nawierzchni pokrytej porannym deszczykiem skończyło się poślizgiem i glebą. Pękł obojczyk lewy i trzeba było pojechać do szpitala. Skuter cały zasadniczo, ja w sumie poza tym obojczykiem też w niezłym stanie, ale chcę dzisiaj napisać o tym co zobaczyłem w szpitalu. Bo nie był to byle jaki szpital - tylko ten w którym leczą naszych dostojników państwowych - Szpital MSWiA. 

Mili ludzie podrzucili mnie z miejsca przyziemienia do szpitala (którym tutaj serdecznie dziękuję) i udałem się na Izbę Przyjęć. Znalezienie jej nie jest takie proste, ale udało się. Kolejeczka do rejestracji nie jest niczym miłym, szczególnie z bolącym coraz bardziej barkiem, ale kilka minut musiałem odstać. Aby się zarejestrować trzeba mieć dowód osobisty i poświadczenie faktu bycia ubezpieczonym. Oczywiście zawsze wożę ze sobą aktualny druk ZUS RMUA :-) Ciekawe że w 12 lat od rozpoczęcia informatyzacji ZUS - nadal trzeba mieć ten świstek - jakby nie można było zrobić prostej strony www, gdzie w jedyne pole formularza wpisuje się pesel i dostaje odpowiedź o treści:
"Obywatel o nr Pesel - XXXXXXXX w dniu sprawdzenia tj. XX-XX-XXXX jest objęty ubezpieczeniem" 

wtorek, 15 marca 2011

Internet Explorer 9 - gorące badania

Microsoft udostępnił swoją przeglądarkę internetową w wersji numer 9. Nie działa ona już na XP - wymaga co najmniej Visty. Jako użytkownik Seven w wersji 64bit - postanowiłem zbadać co nowego zaoferował największy producent software na świecie. Od razu uprzedzam że będę subiektywny - bo IE nienawidzę i wiem dokładnie za co. Zawiera on zestaw pewnych diabelnie mnie irytujących błędów i niedoróbek. Z wersji na wersję - one nadal tam są. Zatem lecimy z testem na gorąco. 

Wszedłem na stronę Microsoft i widzę do pobrania instalator o masie jakichś 2MB - dobrze oczywiście wiem że to instalka online - a więc resztę sobie dossie sama. Szukam więc wersji offline - z ciekawości ile waży. I co? I jak zwykle - 35MB. Wieeeeelka krowa. Dla porównania - instalka Opery to 8,9MB. I niczego nie dociąga. Pliczek się na szczęście szybko ściągnął - albo marne zainteresowanie, albo mają dobre serwery;-). Instalujemy zatem. I oto mym oczom objawia się instalator który mnie o nic nie pyta. Na nic nie mam wpływu - instaluje się gdzie chce i jak chce. W Operze i Firefoxie można zdecydować o miejscu docelowym itp. Wiem że IE jest częścią Windows i dlatego ma ściśle ustalony sposób instalacji - ale naprawdę nie zaszkodziłby Windowsowi rozwód z IE. Ja osobiście używam innego eksploratora plików niż wbudowany IE i bardzo by mnie ucieszyło gdyby IE nie był tak wszyty w Windows. Czas instalacji tego cuda - ok. 3 minut na procesorze i5. MARNIE. I na deser restart obowiązkowy. Długotrwały bo z elementami konfiguracji systemu i stosowania aktualizacji. W sumie całość operacji to 6 minut. DNO. 

Windows Seven i bufor wydruku

Dzisiaj notka czysto technicza, naszpikowana informatycznym słownictwem, czyli klasyczne i łopatologiczne objaśnienie co zrobić kiedy Windows Seven nie chce nam czegoś wydrukować, a kolega drukuje bez problemu. Tak się bowiem składa że Microsoftowi udało się w Seven zaimplementować nowatorski błąd, który doskonale i do tego w losowo wybranych momentach - blokuje drukowanie. Robi to tak wyśmienicie że zazwyczaj nie pomaga restart komputera. Coś wspaniałego - udało im się spowodować że nie mogę już powiedzieć do użytkownika:
- A czy komputer był już uruchomiony powtórnie?
Co zazwyczaj załatwiało kwestię takich dziwnych błędów i mieliśmy czystego kompa. A tu niespodzianka.

środa, 9 marca 2011

Przygody z Millennium - c.d.

Odcinek finałowy. Dla przypomnienia - celem było założenie darmowego konta wspólnego, z dostępem przez www, kartami zbliżeniowymi i subkonta (lub pełnego konta odrębnego) dla niepełnoletniej córki, również z kartą zbliżeniową. Całość okazała się całkiem skomplikowanym procesem. Obiecane siedem dni na dostarczenie kart oczywiście trwało zdecydowanie dłużej. Moja i żony karta - 13 dni, karta córki 12 dni. System produkcji i wysyłania kart KULEJE!!! Tak zresztą robi cała masa banków - zdaje się że jedyny Citibank wydaje kartę od ręki w oddziale - bo przejął ten system po Handlobanku. Uważni czytelnicy pamiętają że noga moja w Citibanku nie postanie za ten czyn;-)

środa, 2 marca 2011

DIY - karta ekskluzywna

Drogi czytelniku tej notki. Domyślam się że czytasz ją, ponieważ przysłano Ci obleśną kartę i bank twierdzi że innych nie ma i masz się cieszyć że wogóle dostałeś. Jednak gryzie Cię badziewny rysunek, lub zdjęcie tulipanka wybrane z najtańszego katalogu gotowych fotek w sieci. Chcesz coś z tym zrobić, jak najniższym nakładem sił i środków. Doskonale trafiłeś. Notka o tym jak samodzielnie wykonać kartę najbardziej ekskluzywną i pożądaną - czyli czarną;-)

Banki twierdzą że są właścicielami naszych kart, ale to my płacimy za ich wydanie i zawsze możemy kartę zgubić i zastrzec;-) Dlatego też nie widzę większych problemów z pomalowaniem okropieństwa. Potrzebne do szczęścia będzie to co na zdjęciu:



Podcast o ASG

Jakies pół roku temu zostałem zaproszony przez ekipę podcasterów - Diadla i Pihonta do nagrania dłuuuugiego podcastu o ASG. Gaworzyliśmy sobie w przyjacielskiej atmosferze, paląc sziszę i sącząc kawę  i powstało to: http://hukafon.pl/odcinek-specjalny-o-asg-czesc-1/ - jak widać data publikacji z listopada zeszłego roku;-)
Pihont obiecał część drugą, ale na obietnica wisiała sobie bez pokrycia aż do marca 2011;-) Wczoraj zaś stał się cud i chłopaki wypuścili długo oczekiwaną część drugą: http://hukafon.pl/odcinek-specjalny-o-asg-cz-2/

Znowu dużo ględzenia o kulkach, broni, czerwonych szmatach i głupich pomysłach;-) Sądzę jednak że prawdziwy maniak ASG - z przyjemnością posłucha o oczywistych rzeczach, a nowicjusz czegoś się dowie;-) Miłego słuchania.

poniedziałek, 28 lutego 2011

Walka o ładną kartę

Jak pisałem kilka dni temu - Invest Bank przysłał mi najszkaradniejszą kartę kredytową, jaką me oczy kiedykolwiek widziały. Złożenie reklamacji niewiele dało - po 28 godzinach zadzwoniła pani z Departamentu Kart Kredytowych i poinformowała mnie że nie ma możliwości otrzymania innego wzoru karty - wszystkie mają takie obleśne. Jednocześnie w trosce o moje dobro i zadowolenie - zostanę natychmiast poinformowany o wprowadzeniu takiej możliwości przez bank. Czyli klasyczny BiS - Bierz i Spierdalaj. Podziękowałem zatem za informację, podziękowałem również za aktywację karty - nie będzie mi ona potrzebna. Z racji posiadania na niej pewnego zadłużenia, którego nie jestem w tym momencie w stanie spłacić od ręki - trzeba się zastanowić nad operacją która uwolni mnie od obleśnego tulipanka.