Poszukaj w Google...

piątek, 4 grudnia 2009

Drzewa w mieście

Osiedla na którym mieszkam w Warszawie nie jest wielkim tworem. Dwa nieduże bloki, kawałek parkingu i sporo zieleni. Rozmaite krzaczki ozdobne, trawa i DRZEWA... Ostatnio spółdzielnia wystąpiła do gminy o zgodę na wycięcie trzech topoli i jednego zdaje się klonu. Topole miały być dramatycznie spróchniałe a klon złośliwy (fundament ogrodzenia podważał bydlak). Gmina po zawezwaniu osoby w drzewach uczonej, dokonała oceny drzewostanu wzmiankowanego i wydała zgodę na egzekucję.


Zgoda jednakże obarczona została ciekawą kaluzulą - otóż jednym z warunków jest posadzenie ośmiu drzew, szlachetnego gatunku (pewnie jeszcze krwi błękitnej) w określonym czasie, na swoim terenie. Nie chciało mi się szukać w przepisach luk i wyjątków, ale mam nadzieję że jakieś są. Wyobraziłem sobie bowiem sytuację kiedy to spółdzielnia chciała by wymienić całość drzewostanu na swoim terenie. Rośnie tam drzew (tak na oko) ze 30-40 sztuk. Teren to nie drzewo i nie rośnie, więc wycięcie całości, pod warunkiem nasadzenia w ilości x2 mogło by spowodować likwidację parkingu...

Oczywiście polak głupi nie jest i zaraz spowoduje, że te nowe drzewka będą miały problem z osiągnięciem wieku i rozmiarów ochronnych. Prawo jak widać idiotycznie stosowane jest, czyli tak po polsku literalnie i bezmyślnie. Jak powiedziałem nie chciało mi się grzebać po ustawach, ale obstawiam że jak zwykle ktoś coś źle zinterpretował. Rozumiem taką zasadę w parku, na dużym terenie rekreacyjnym, ale nie na niewielkim osiedlu.

Ekipa wpadła, w trzy dni drzewka wycięła, zrobiło się przestronniej. Wiosną zapewne będzie mniej "śniegu" z topól na balkonie. A przy okazji obserwacji tego drzewnego zamieszania, przypomniało mi się iż już od dłuższego czasu rozmyślałem nad tym, dlaczego pozwala się na niekontrolowany rozrost drzew w mieście? Ja wiem że ptaki i ekolodzy mają swoje racje i dlatego się do parków miejskich nie czepiam, ale patrzenie na Aleje Ujazdowskie, czy inne ulice, gdzie piękną architekturę zasłania stare, gigantyczne drzewo - dołuje mnie. W Świnoujściu widziałem prześliczny, przedwojenny dom wczasowy. Trzy wielkie drzewa nie dość że całkowicie zasłaniały fronton budynku, to jeszcze powodowały półmrok wewnątrz.

Nie namawiam do wielkiej akcji golenia miast z drzew, namawiam tylko do spojrzenia na to od strony estetyczno-funkcjonalnej. Nie miejmy skrupułów i wycinajmy sprawnie i szybko wielgachne drzewa tam, gdzie przeszkadzają. Sadźmy w miastach drzewa mniejsze, które nie rosną zbyt wysoko, regulujmy ich wzrost i korony. Niech cieszą nas idealnym wpisaniem się w miejski krajobraz, a nie jego zdominowaniem i wprowadzeniem dzikiego chaosu. W końcu dobrze uczesana kobieta wygląda zdecydowanie lepiej niż taka, która godzinę temu wstała z łóżka po trzydniowej imprezie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz