Poszukaj w Google...

poniedziałek, 26 lipca 2010

Warszawa z innej perspektywy

W sobotę miałem okazję zobaczyć Warszawę z niezwykłej jak dla mnie perspektywy - z pokładu kajaka na Wiśle. Wszystko to dzięki Fundacji KiM która pozyskała dofinansowanie od miasta na projekt pod hasłem " Warszawiaku popływaj w kajaku !" Strzał w dziesiątkę, przynajmniej jak dla mnie, ale z tego co widziałem na twarzach innych uczestników - też byli zachwyceni. Żyjemy obok Wisły na co dzień, przejeżdżamy nad nią mostami, nie zbliżamy się zbytnio do rzeki bo brudna i kąpać się nie wolno. Do tego nie bardzo jest gdzie poleżeć nad rzeką, bo ładnych plaż brakuje (w tym roku miasto stanęło na wysokości zadania i plaża po praskiej stronie jest). Dlatego pomysł aby ludzi po prostu wsadzić w kajak - jest znakomity.



Start imprezy o 8:30 rano. Spotykamy się pod mostem Trasy Łazienkowskiej, w Porcie Czerniakowskim. Solidna rozgrzewka z wiosłem w łapach, aż pot lał się po plecach. I za chwilę wodujemy kajaki. Każdy próbuje jak zachowuje się jego kajak, przypomina sobie jak się wiosłuje;-) Płyniemy w głąb portu i tam najpierw słuchamy opowieści pana Zygmunta o Wiśle, portach wiślanych, żegludze śródlądowej. Później zaczyna się nauka sprawnego posługiwania kajakiem i manewrowania nim - to dla tych którzy zbyt dawno nie pływali - jak ja;-) Wprawki zaliczone - ruszamy. Wypłynęliśmy z portu i przeprawiamy się na drugą stronę Wisły - nigdy jeszcze nie pływałem kajakiem po rzece, zawsze były to jakieś jeziora. Ciekawe i nowe doznanie, a samo przepłynięcie na drugi brzeg to sporo wysiłku i adrenaliny - walka z prądem robi swoje;-)

Po dobiciu do plaży po praskiej stronie - krótka nauka wychodzenia na nurt i schodzenia z niego. Każda osada zalicza kilka prób i flotylla rusza raźnie w kierunku Portu Praskiego. Przepłynięcie pod mostem Poniatowskiego i Świętokrzyskim to całkiem fajne doznanie - tym bardziej że kajak to jednak niewielka łupinka w porównaniu z potęgą rzeki i wielkością mostu. W Porcie Praskim oglądamy "pływający" dworzec wodny i słuchamy kolejnej historii opowiedzianej przez pana Zygmunta. Tym razem opowiada o planach jakie były wobec portu praskiego i o tym dlaczego nic z nich nie wyszło.

 Dworzec Wodny w porcie praskim.

Z portu startujemy dalej. Ręce już trochę bolą od wiosłowania, na lewej dłoni powstał śliczny bąbel, ale co tam - widoki rekompensują wszystko. Mijamy most Gdański i wpływamy pomiędzy wiślane łachy piasku i niewielkie wysepki. Tam pół godziny przerwy na posiłek, odpoczynek i kontemplację widoków - a te są niesamowite. Centrum dużego miasta a my leżymy na środku rzeki w ciszy i spokoju. Fantastyczne!


Ruszamy przed siebie - przed nami kilka kilometrów spływu, aż do wejścia do kanału Żerańskiego. Tam czeka nas śluzowanie w drugiej co do wielkości śluzie tego typu na świecie (od niedawna nie jest już druga niestety). Nawet nie wiedziałem że taki obiekt jest w Warszawie. Proces śluzowania jest szybki i prosty, oraz nieskomplikowany - wszystko załatwiają odpowiednie wrota i zasada naczyń połączonych - nie potrzeba nawet pomp do tego celu. Pojechaliśmy do góry o dobre 3-4 metry i wpływamy do kanału Żerańskiego.

 Śluza im. inż. Tadeusza Tillingera

Zaraz za śluzą widzimy mocno zaniedbany i raczej nieużywany gospodarczo port żerański. Stare zardzewiałe barki, gdzieniegdzie holownik. Wszystko martwo kołysze się na wodzie. Przygnębiający widok. Za to zaraz po przepłynięciu pod ul. Modlińską - na kanale widać ruch rekreacyjny. Motorówka holuje narciarza wodnego, jakaś pani wiosłuje w kajaku - coś się dzieje. Na kanale zbijamy się w tratwę i słuchamy opowieści pana Tomka o początkach kajakarstwa. Historia ciekawa bo pierwsi byli ludzie północy - zamieszkujący Grenlandię eskimosi. Używano go do polowań na foki przy pomocy harpunów.

Machamy wiosłami i płyniemy jeszcze dwa kilometry - przy ul. Marywilskiej kończy się nasza wycieczka. W sumie przewiosłowaliśmy ok. 16 kilometrów. Pogoda dopisała, słońce nieco tylko nas przypiekło, widoki były wspaniałe, dawka wiedzy zgrabna i kierunki do dalszych samodzielnych poszukiwań wytyczone. Nie wiedziałem że w Warszawie jest gdzie popływać - Kanał Żerański jest do tego celu wręcz wymarzony - spokojna woda i sporo terenu... No i naprawdę ciekawie spędziłem sobotę za co dziękuję raz jeszcze organizatorom.

Na zakończenie garść informacji - organizatorem imprezy była Fundacja KiM - http://fundacjakim.pl/
Zdjęcia pochodzą z mojej własnej galerii, oraz tej galerii - http://picasaweb.google.pl/agniechs/2010_0724wisA#, zdjęcie śluzy z Wikipedii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz