Poszukaj w Google...

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Bezpieczeństwo danych w telefonie

W XXI wieku coraz popularniejsze stają się wszystkomające i wszystkowiedzące komórki - czyli smartfony. Już dzisiaj zawierają oprócz listy kontaktów - maile, dokumenty prywatne i służbowe, hasła, skonfigurowane rozmaite oprogramowanie - to potężna baza wiedzy i możliwości. Za dwa lata najdalej - w komórce będziemy mieli kartę płatniczą. Komórka jest naszym pomocnikiem, przedłużeniem pamięci. Zbyt łatwo jednak ją stracić. Dlatego w cyklu mądry Polak PRZED szkodą - trzeba coś przedsięwziąć. Zestaw porad dotyczył będzie Androida, ale nic nie stoi na przeszkodzie w znalezieniu oprogramowania na inne platformy. 

Pierwszą, absolutnie podstawową sprawą jest oczywiście pilnowanie swojego telefonu. Nie zostawianie go gdzie popadnie, noszenie w kieszeni do której dostęp nie jest najłatwiejszy itd. To wie każdy, dlatego nie będę rozwijał tego wątku. Nawet najlepsze pilnowanie nie pomoże - czasem telefon zginie, zostanie skradziony, wypadnie z ręki na moście, rozjedzie go autobus, albo ktoś wyrwie go nam z ręki na ulicy i rączo ucieknie.  

środa, 15 grudnia 2010

Prąd w ASG

Rok temu napisałem ten artykuł - "Komandosi na baterie". Dzisiaj chciałbym go rozszerzyć w oparciu o nabyte doświadczenia i sprzęt. Mam nadzieję że okaże się przydatny wśród braci ASG. 

Każdy chyba gracz zaczyna od pakietów NiMH i dołączonej do karabinka chińskiej wolnoładowarki. Korzystanie z niej wymaga minutnika i paru obliczeń, a ponadto nigdy nie mamy pewności czy akumulator został prawidłowo naładowany. Akumulatory też zresztą nie przepadają za takim ładowaniem. Dlatego wymyślono ładowarki mikroprocesorowe. Zakup porządnej ładowarki powinien być pierwszym krokiem przy zakupach sprzętu. Odradzam raczej od razu skok na pakiety litowo-polimerowe i dedykowane do nich ładowarki (ale jeśli ktoś chce - to nie ma problemu). Pakiety NiMH ładowane porządną mikroprocesorówką potrafią pokazać niezły pazur;-)

Ładowarka Raytronic C12

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Dropbox - po co mi to?

Niedawno ze zdziwieniem odkryłem, że są ludzie którzy nie znają Dropboxa. Żyją nie korzystając z niego. Dziwne;-) Postanowiłem pomóc i wskazać do czego Dropbox może się w nowoczesnym świecie przydać. Artykuł ten zahaczy dodatkowo o dwa programy - KeePass Password Safe i CamScanner  Na początek krótkie info o samym Dropboxie - to wirtualny katalog w którym możemy za darmo przechowywać do 2GB danych. Dostępny jest w Windows za pomocą małego programiku, który pilnuje aby katalog na naszym komputerze był zsynchronizowany z serwerem. Katalog lokalnie zazwyczaj znajduje się w Moich Dokumentach. I tyle wiedzy ogólnej;-) Jeśli siadamy do komputera na którym nie ma zainstalowanej aplikacji - możemy się dostać do swoich plików na serwerze po prostu przez przeglądarkę internetową. Zaś na Androidzie, iPhone i paru innych urządzeniach - za pomocą małego, specjalnego klienta. 

Okienko Dropboxa

piątek, 10 grudnia 2010

Szybkie szukanie w kontaktach

Android jest systemem "mocno niedopracowanym". Stwierdzenie celowo wziąłem w cudzysłów, gdyż nie jest do końca prawdziwe. Można bowiem rozszerzyć możliwości telefonu właściwie bez większych ograniczeń. Ostatnio kolega "odkrył" że Android nie wyszukuje kontaktów po polach innych niz imię i nazwisko, oraz numer telefonu. A w przypadku dużej książki, gdzie kontaktów odpowiednio opisanych są setki - to poważny problem. Czasem trzeba szukać po polu firma, czasem po polu notatki. I tutaj z pomocą przychodzi jak zwykle niezawodny Market. Pierwszym programem na który trzeba zwrócić uwagę jest dialer Star Contact.




środa, 8 grudnia 2010

Backup SMS po raz wtóry

Półtora roku temu popełniłem artykuł o sms i ich backupie. Jednak to kawał czasu, a tymczasem w Markecie pojawił się nowy, fajniejszy program. Nazywa się całkiem podobnie - SMS Backup+. Autor reklamuje go jako zgodnego z SMS Backup, tyle że wzbogaconego o zrzut logu połączeń i MMS wraz z załącznikami. Na dodatek program ten umie przywrócić dane w telefonie, co jest ciekawe, bo zrzut danych następuje w formie emaila z odpowiednią etykietą. Jako że namiętnie używałem SMS Backup - nowa wersja nie była mi obojętna i natychmiast po jej znalezieniu - zainstalowałem i przetestowałem.



poniedziałek, 6 grudnia 2010

Kto to jest???

Każdy kto używa telefonu do pracy i ma w nim kilkaset numerów - prędzej czy później zaczyna się w tym gubić. Nie pamięta się kim był kolejny Antoś, którego zapisaliśmy w książce telefonicznej, a z opisu nijak nie wynika. Numer też na oko nieznany. Nawet jeżeli mamy porządek w swojej książce, każdy numer opisany notatką, miejscem pracy, adresem, czasem i zdjęciem opatrzony - to i tak w momencie kiedy dzwoni nasz telefon z Androidem - widzimy tylko imię, nazwisko i numer przychodzący. Za mało!


niedziela, 5 grudnia 2010

Oszczędzanie prądu w Androidzie

Jakieś niecałe 15 lat temu komórka była duża, miała dużą klawiaturę, mały wyświetlacz i baterię która starczała na jakieś 3 dni. Wyścig zbrojeń wśród producentów dotyczył czasu pracy bez ładowania i ewentualnie dzwonków polifonicznych. Rekord padł jakieś 10 lat temu - Ericsson T39 z baterią 2100mAh potrafił pracować bez ładowania ok. trzech tygodni. Chyba żaden ówczesny telefon czegoś takiego nie potrafił. Lata mijały, malały telefony, ich klawiatury, rosły ekrany, baterie pozostawały na poziomie rzędu 1400-1600mAh. Nadszedł rok 2009 - polska premiera G1. Akumulator nieduży, klawiatura się cudem ostała, ekran byczy. Czas pracy - 12h. Nędza. Motorola Milestone - czas pracy góra doba. Też nędza. Dziesięć lat wcześniej, do wspomnianego Ericssona można było kupić różne akumulatory. Niestety te czasy odeszły - jest to co producent dał. Trzeba więc bronić się inaczej przed pazernością telefonu na energię. Programowo! Zatem do dzieła.


poniedziałek, 29 listopada 2010

Nostalgicznie;-)

Ostatnio będąc u znajomych rozmowa zeszła na tematy techniki, rozwoju technologii i przyspieszania świata. Porównywaliśmy jak korzystamy z dobrodziejstw współczesnego świata, co dla kogo się w nowoczesnych urządzeniach liczy, czego oczekujemy. Całkiem zabawnie zrobiło się jednak dopiero wtedy kiedy sięgnęliśmy pamięcią wstecz. W czasy wcale nie tak odległe jakby ktoś mógł sądzić, bo do roku 1989 najdalej. I okazało się że wiele rzeczy które nas otaczają to coś co nie istniało chwilę temu, a już dzisiaj sobie bez tego nie wyobrażamy życia. Pokusiłem się więc o małe zestawienie takich technologii i produktów które są niezbędne wręcz w codziennym życiu. Listę odnoszę do Polski (proszę więc mi nie mówić że gdzieś indziej to już było) i nie mówię o dacie wynalezienia czegoś, tylko o trafieniu pod strzechy masowo;-)


czwartek, 25 listopada 2010

Wygodna praca z Androidem

Jako osoba pracująca całe dnie przy komputerze potrzebowałem wygodnego sposobu zarządzania telefonem. Idea jaka przyświecała twórcom Androida, to synchronizacja zawartości telefonu z chmurą Google. Dlatego też nie było dotychczas zbyt dużego wyboru w oprogramowaniu pozwalającym na synchronizację z komputerem. Na szczęscie twórca dość długo już istniejącego programu - MyPhoneExplorer - dodał do niego obsługę maszyn z Androidem i zdecydowanie jest to strzał w dziesiątkę.

Wiele osób potrzebuje sprawnie zrobić kopię swojego telefonu na dysku komputera, czy też łatwo napisać sms. MyPhoneExplorer (MPE) to idealnie umożliwia. Ponieważ używam słuchawki Bluetooth, którą rzadko odkładam na bok - zazwyczaj  wcale w ciągu dnia nie dotykam telefonu. Za pomocą MPE w każdej chwili mogę podejrzeć zawartość ekranu, odinstalować zbędny program, wrzucić pliki na kartę pamięci, napisać sms, przeglądać i dodawać wpisy do kalendarza, nawiązać połączenie i podczas jego trwania sporządzać na bieżąco notatkę z rozmowy.

poniedziałek, 22 listopada 2010

iPad w Erze

Nowa era nastała. Świat szaleje na punkcie iPada ze stajni Apple. Kolejni operatorzy prześcigają się w dostarczeniu użytkownikowi tego "amejzing", "łonderful", "bjutiful", "ożeszkurwajapierdolę" urządzenia. Do grona  tego dołącza właśnie Era. Firma ta chwali się doskonałymi, dobranymi dla użytkownika indywidualnie ofertami. A zatem rzut oka na ceny iPada w Erze, przy 3-letniej umowie:

Abonament
119 zł - limit 4GB, cacuszko za 999 zł
149 zł - limit 8GB, zabaweczka za 599 zł

Do tego w promocji nielimitowany transfer danych w nocy. Cud, miód i orzeszki. Szczególnie dla pracujących na trzy zmiany. Bo dla normalnego człowieka, który śpi w nocy - to tak sobie. No ale rozumiem że komuś ta oferta się spodoba i będzie nawet pasować. Jednak dla nie do końca zdecydowanych mam zestaw wyliczeń:


piątek, 24 września 2010

Zbadałem serwis Acer'a

Pisałem już kiedyś o serwisie Lenovo, o serwisie Della, zdaje się że o HP też. Tak się  bowiem składa że u różnych klientów różny sprzęt pracuje - a jak to sprzęt - się psuje... Oszałamiający poziom załatwienia sprawy w Lenovo spowodował że w ogóle przestałem tą markę sprzedawać - nie mam ochoty czekać tydzień na głupią wymianę dysku twardego (dla zainteresowanych notka o Lenovo). Żeby było zabawniej - jeszcze rok temu nie mogłem się doczekać całkowitego przejścia z maszyn Della na Lenovo. Teraz robię dokładnie odwrotnie. Serwis Della bowiem (pomijając kwestie numeru zamówienia i zasilaczy) jest chyba najlepszy z dostępnych. Każda maszyna którą kupuję ma 3 lata gwarancji Next Business Day i przyjeżdża pan serwisant celem naprawy.

Całkiem podobnie jest w HP. Pan przyjeżdża jednak tylko do serwerów i innych maszyn dużego kalibru. Laptopy się wysyła na koszt producenta. Co ciekawe - maszyny z linii biznesowej wystarczy dać kurierowi w postaci niezapakowanej - ma on bowiem specjalny pokrowiec. Bez problemu można też ustalić że wysyłamy laptopa bez dysku twardego (o ile mamy pewność że nie jest on problemem). Laptopa z linii użytkowników domowych trzeba samemu zapakować  w pudełko i zabezpieczyć. Pan kurier nie ma specjalnego pokrowca. To zasadniczo jedyna różnica w jakości obsługi - czas wykonania naprawy jest identyczny.

środa, 22 września 2010

Benelli się popsuł...

Skuter dobija do końca trzeciego sezonu i właśnie wczoraj stuknęło mu siedem tysięcy na liczniku. Z tej okazji postanowił się popsuć. Z napędu wydobywał się pisk jakby ktoś mielił kota. Pisk pojawiał się i znikał, przy różnych prędkościach obrotowych. Momentami kojarzył się z dźwiękiem ślizgającego się paska, ale był bardziej metaliczny. Dotoczyłem się jakoś do domu nie płosząc przechodniów. Rano zebrałem narzędzia i zaatakowałem przeciwnika;-)


wtorek, 21 września 2010

1&1 - co by tu jeszcze spieprzyć panowie?

Wiele dużych, uznanych, zagranicznych firm próbowało podbijać polski rynek. Szczególnie mam na myśli rynek usług okołointernetowych. Przegrał Ebay - który myślał że u nas białe niedźwiedzie po ulicach hasają i zaoferował mocno wykastrowaną wersję swojego portalu - "aby Polacy nauczyli się korzystać z aukcji internetowych". Allegro wciągnęło ich nosem - Polaków nauczyło korzystania z aukcji już kilka lat wcześniej.

Kolejnym wielkim przegranym był AOL - największy amerykański portal internetowy. Jednak nie wytrzymał konkurencji z naszymi portalami - Onet, Gazeta, WP. Były po prostu lepsze, ładniejsze, bardziej dostosowane do naszych potrzeb i przyzwyczajeń. AOL musiał podwinąć ogon i wycofać się...

Nadszedł czas na wielkiego gracza rynku hostingowego - 1&1. Szumnie zapowiedzieli swoje wejście do Polski, wielkie promocje i inne cuda na kiju. Dla klienta to dobrze - bo konkurencja zawsze wymusza jeśli nie obniżkę cen, to poprawę jakości. Jakby nie patrzeć - zyskuje klient.

piątek, 17 września 2010

JamnikGate - czyli komu to przeszkadzało?

Kilka dni temu warszawski ZTM zarządził zrywanie z autobusów niskopodłogowych loga z zielonym jamniczkiem. Oto materiał TVN Warszawa:
http://www.tvnwarszawa.pl/2,2373963,1,1,0,0,wideo.html

W innych miastach jak widać jamniki mają się dobrze. Pewnie nie mają tam ZTM.

Bardzo mnie ciekawi w czyim umyśle najpierw pojawiła się ta znakomita myśl? Dlaczego genialne w swej wymowie logo trzeba usunąć i w jego miejsce nalepić numer taborowy? Numer taborowy jest pasażerowi równie potrzebny jak błona dziewicza prostytutce. Jedyny chyba moment w którym pasażerowi ów numer się przyda, to chwila kiedy autobus go ochlapie i odjedzie - wówczas spojrzy na  numer z TYŁU pojazdu. Zielony jamniczek symbolizował ekologiczność autobusu i jego niską podłogę. Logo ZTM, MZA, logo Zakochaj się w Warszawie, czy numer taborowy - nie informuje o przyjazności ekologicznej pojazdu. O nowoczesności zarządcy transportu, który dba w ten sposób o czyste powietrze w mieście i pieniądze na paliwo. O wszelkich innych "zielonych" aspektach też nie.

Paragraf 22 - czyli Dell i reklamacja

Obraziłem się na Lenovo jakiś czas temu - za serwis gwarancyjny który pracuje jakby był rok 1990 a nie 2010. Pochwaliłem Della za serwis, ale po ostatnich wydarzeniach muszę wsadzić łyżkę dziegciu do beczki z napisem Dell. Otóż firma produkuje wyjątkowo nędzne zasilacze do laptopów. Seria laptopów Latitude D630, zasilacze 65W - dostarczone trzy lata temu - dziś mało który z nich ma jeszcze oryginalny zasilacz. Po dwóch latach pada bateria  i zasilacz - taka promocja. Bateria to jak pamiętam coś około 400 zł, a zasilacz 250. Nowe zasilacze są inne zewnętrznie od starych - płaskie i jeszcze brzydsze. No ale to ma działać, a nie wyglądać, więc można wybaczyć. Zamówiłem więc ze sześć tych zasilaczy w ciągu ostatniego roku. Nie znakuję ich w żaden sposób - daję użytkownikowi i już. 

Wczoraj najwyższa dyrekcja zgłosiła problem z nowym zasilaczem. Problem sfotografowałem dla potomnych. Przyjrzyjcie się zdjęciu. 


To co widać, to wysunięty z tzw. odgiętki przewód. Wewnątrz obudowy powinien być zaciśnięty metalowym pierścieniem, wklejony, lub ułożony w specjalnym "labiryncie". Są to sposoby uniemożliwiające takie wysunięcie przewodu. Ukręcenie wysuniętego przewodu i zwarcie to kwestia kilkunastu dni. Dlatego musiałem działać...

środa, 25 sierpnia 2010

Historia o kabelku

Kupiłem kiedyś pendrive - zgrabny i malutki PQI - wysuwany z obudowy. Może nieco zbyt pedalski, z łańcuszkiem, ale za to poręczny. Taki dokładnie:

Fotka ze strony http://www.pamieciusb.pl/7101.html

Działał wyśmienicie, ale rozpadła się obudowa - została tylko płytka samego pena - zbyt mała i niewygodna w noszeniu (ryzyko zgubienia w ciągu 5 minut). Trzeba było coś z tym zrobić. Poszperałem w necie i znalazłem przepis na zrobienie dość zabawnego, bardzo geekowskiego pendrive.  

poniedziałek, 26 lipca 2010

Warszawa z innej perspektywy

W sobotę miałem okazję zobaczyć Warszawę z niezwykłej jak dla mnie perspektywy - z pokładu kajaka na Wiśle. Wszystko to dzięki Fundacji KiM która pozyskała dofinansowanie od miasta na projekt pod hasłem " Warszawiaku popływaj w kajaku !" Strzał w dziesiątkę, przynajmniej jak dla mnie, ale z tego co widziałem na twarzach innych uczestników - też byli zachwyceni. Żyjemy obok Wisły na co dzień, przejeżdżamy nad nią mostami, nie zbliżamy się zbytnio do rzeki bo brudna i kąpać się nie wolno. Do tego nie bardzo jest gdzie poleżeć nad rzeką, bo ładnych plaż brakuje (w tym roku miasto stanęło na wysokości zadania i plaża po praskiej stronie jest). Dlatego pomysł aby ludzi po prostu wsadzić w kajak - jest znakomity.



sobota, 24 lipca 2010

Motorola próbuje sobie strzelić w stopę

Motorola to niezwykła firma - od kilku lat produkuje piękne telefony o beznajdziejnym oprogramowaniu. Wyjątkiem okazał się flagowy model - Droid (w Polsce znany jako Milestone). Zastosowano w nim system operacyjny Android i był to strzał w dziesiątkę. Motorola sprzedała masę urządzeń i nabrała apetytu na jeszcze. Stworzyła więc na kolanie ulepszoną wersję Droida (3 zmiany na krzyż, prawdziwych byków i tak nie poprawili) i wprowadziła do produkcji. Aby napędzić sprzedaż nowego cacka w Europie - 22 lipca ogłosili że wahają się czy wprowadzić aktualizację Androida do najnowszej wersji 2.2 dla starego Droida. Żeby w pełni odczuć dowcipność tego postępowania trzeba wiedzieć że amerykański Droid dostał aktualizację do 2.2, oraz ma nie blokowany bootloader, dzięki czemu można mu wgrać dowolny ROM. Europejska Milestone nie ma tak dobrze - bootloader jest zablokowany. Motorola spodziewa się że europejczyk który kupił pół roku temu Milestone, licząc na rozwojową platformę - wyrzuci swą zabawkę i poleci do sklepu po nową. No to się przeliczy. Przynajmniej w Polsce. Jeśli Milestone nie dostanie Androida 2.2. to cienko wróżę Motoroli na polskim rynku w przyszłości. U nas łatwo jest podkurwić klienta tak, aby się śmiertelnie obraził po wsze czasy. I wcale nie jestem w tym wyjątkiem...

piątek, 16 lipca 2010

Granat ASG - uzupełnienie

Zrobiłem już dobrze ponad setkę granatów zawleczkowych i trochę zmodyfikowałem ich konstrukcję. Zmianie uległa zawleczka i chcę się tą konstrukcją podzielić.

Zrezygnowałem z wykonywania jej w całości z taśmy zbrojonej i zastosowałem plastik z butelek PET. Aby wykonać taką zawleczkę należy najpierw wybrać najbardziej odpowiednią butelkę. Musi dać się ona bez problemu zszyć zszywaczem biurowym przy podwójnym złożeniu. Moje badania wykazały że idealne są butelki od wody mineralnej, natomiast od napojów typu Coca-Cola są zbyt twarde. Bierzemy więc butelkę po mineralnej i wycinamy z niej prostokątny arkusz tworzywa. Następnie tniemy go na paski o szerokości draski z pudełka zapałek. Długość paska trzeba dostosować do długości granatu - po złożeniu powinien wystawać z granatu na ok. 1. cm. W przypadku standardowych rolek z papieru toaletowego - pasek ma długość 12 cm.



środa, 14 lipca 2010

Motorola Milestone - dwa miesiące później

Dwa miesiące temu posiadłem Motorolę Milestone w sieci Play. Jako miłośnik Androida z klawiaturą fizyczną - nie miałem większego wyboru;-) Teraz, po dwóch miesiącach używania Androida w wersji 2.1 - chcę nieco uzupełnić swój poprzedni tekst. 


Zacznę od klawiatury telefonu. Motorola ma fizyczną, wysuwaną klawiaturę - którą to negatywnie oceniłem poprzednim razem. Zdanie podtrzymuję - fizyczna klawiatura w Milestone to bubel. Największym błędem jest brak osobnej linii numerycznej. Dałoby się to przeżyć, gdyby dłuższe przytrzymanie klawisza pozwalało uzyskać cyfrę. Niestety tak nie jest. Ponadto nie mogę się przyzwyczaić do nieco udziwnionego układu klawiszy. Zdecydowanie to co pokazało HTC w G1 było idealnym rozwiązaniem klawiatury sprzętowej w smartfonie. Wyciąć, oprawić w ramki i na ścianę jako wzór! Obecnie częściej używam klawiatury ekranowej niż fizycznej, a tego właśnie chciałem uniknąć. Pozostaje więc w tej kwestii przemęczyć się i poczekać co lepszego zaproponuje inny producent. Póki co Motorola wypuszcza Milestone II gdzie usunięto złoty dynks nawigacyjny i jego kosztem powiększono klawisze. Jednak nadal nie dodano linii numerycznej. 

Kiszenie ogóra dla opornych...

Upały są. I jeszcze chwile będą. Na gorąco najlepszy jest browarek i/lub klima w serwerowni. Jest jeszcze jedna, tajna broń - kiszony ogórek. Powszechnie używany przez chłopstwo pańszczyźniane wieki temu w upalne dni. Mówię o ogórku ukiszonym, skiśniętym, czyli zepsutym;-) Nie o nędznej podróbce, czyli ogórku konserwowym, po czesku - "sterylizovany uhorek".

Aby pozyskać kiszonego ogóreczka - najprościej skoczyć do warzywniaka i kupić. Potem ładujemy go do lodówki i kiedy nam gorąco - pożeramy łapczywie. Przepis jak widać prosty, ale ma wadę - tracimy cudowny napój jakim jest woda z ogórków. Metoda druga zakłada więc pozyskanie słoika ogórków. Tutaj w grę wchodzi plądrowanie piwniczki mamy/babci/teściowej/sąsiadki celem pozyskania zielonej pychotki. Kiedy jednak nie mamy takich możliwości - uderzamy do metody trzeciej - SAMODZIELNE KISZENIE OGÓRA!

Sprawa jest prosta i nieskomplikowana. Aż sam nie wierzę że tyle lat bałem się zakisić. Poniżej zatem receptura - specjalnie dla pracowników działu IT;-)

czwartek, 24 czerwca 2010

Libeskind po raz kolejny

Ha - nie chciało mi się pisać ostatnio niczego, ale mam newsa o którym napisać trzeba. Otóż NSA dzisiaj wydał wyrok - nie będzie dalszej budowy wieżowca ORCO przy ul. Złotej 44. Amen. W centrum miasta pozostanie nam cudnej urody szkielecik w 1/3 planowanej wysokości.

Martwi mnie tylko to że krakusy zaraz zaczną się nabijać z Warszawy że wszystko musimy z nich zrzynać. Bo oni swojego szkieletorka hodują już ze 30 lat. Nie zaprzeczam że krakowski jest ładniejszy od warszawskiego, ale do cholery, stolica ma prawo mieć własnego! I żaden krakus nam tego prawa nie odbierze! No i nasz stoi w ścisłym centrum!

Szkieletor w Krakowie

Sprawa wieżowca Daniela Libeskinda jest znacznie bardziej pokręcona niż mi się pierwotnie wydawało, kiedy pisałem poprzednią notkę o tym obiekcie. Miasto kilka lat temu wydało zgodę na budowę tego "arcydzieła", okraszonego nazwiskiem wybitnego architekta. Firma deweloperska dostała orgazmu i urządziła olbrzymią akcję promocyjną i handlową - sprzedawano bowiem polskim obyczajem marzenia i dziurę w ziemi;-) Jak widać bogaci też się na to nabierają bo sprzedano ok. 90 mieszkań (czyt. luksusowych w pytkę apartamentów).

środa, 19 maja 2010

Zrób to sam - granat ASG

Dawno nic o ASG nie pisałem, a choroba rozwija się u mnie bardzo dynamicznie;-) Co weekend gdzieś w lesie, albo między budynkami z bronią biegam;-) Przydatną rzeczą podczas rozgrywek jest granat, szczególnie wrzucony do pomieszczenia gdzie kilku przeciwników się schowało;-) Istnieje co najmniej kilkanaście metod robienia granatów. Ja wyjątkowo polubiłem granaty zawleczkowe, odpalane bez potrzeby używania zapalniczki - to bardzo wygodne na wietrze, a druga pozytywna cecha to zapłon nawet w wodzie. Granat z lontem, wrzcony nieopatrznie do kałuży gaśnie - a dobrze zrobiony zawleczkowy nic sobie z tego nie robi;-)

Produkcja własnoręczna jest prosta i niedroga, a do tego daje sporo satysfakcji. Należy jednak do produkcji przygotować się nieco wcześniej - zbierając rolki po zużytym papierze toaletowym. Samo zakupienie akcesoriów jest nieco kosztowne bo trzeba kupić jednorazowo materiały które wystarczą na setki granatów. Z czasem będziemy tylko uzupełniać to co się skończy. Aby w pełni wyposażyć się w niezbędne akcesoria należy odwiedzić duży hipermarket, idealnie jeśli połączony z marketem budowlanym.


poniedziałek, 17 maja 2010

Motorola Milestone

Posiadłem Motorolkę Milestone! W USA znana jako Droid. Wybór mój padł na nią z dwóch powodów - po pierwsze dlatego że Android bardzo przypadł mi do gustu, a po drugie - ma fizyczną klawiaturę. Siłą rzeczy oceniając Motorolkę odnoszę ją do G1 którego używałem przez rok. Pierwszą cechą na którą zwraca się uwagę w nowym telefonie, to oczywiście obudowa. W Motoroli jest ona świetnie wykonana, ma się wrażenie trzymania kawałka metalu, bardzo sztywnego i solidnego.


Nic nie skrzypi, wysuwana klawiatura spasowana jest perfekcyjnie. Aczkolwiek subiektywnie stwierdzam że Motorola jest brzydka. Kanciasta i paskudna. "Wow factor" w przypadku leżącej na stole Motorolki wynosi ZERO. Ot kolejny poprawny telefon z dotykowym ekranem, takie prostokątne, gładkie pudełko. Równie dobrze mógłby to byś Samsung czy LG. Nie jest rozpoznawalna jak iPhone na pierwszy rzut oka, czy charakterystyczna jak G1. 

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Zrywający się do lotu Orzeł...

Dałem sobie na wstrzymanie na czas żałoby narodowej. Uznałem że przemilczę wszystko od A do Z. Nie wezmę udziału w żadnym roztrząsaniu kwestii pochówku, zamachu i innych historii. I wytrwałem. Dzisiaj żałoby już nie ma - ale mi się nie chce pisać o szaleństwie narodowym.W ostatnim dniu żałoby wybrałem się na rowerek. Przelot przez wyludnioną Warszawę podsuwał mi wizję iż mieszkańcy gromadnie siedzą pod Pałacem i oglądają transmisję z uroczystości w Krakowie. Myliłem się jednak - mieszkańcy Warszawy gromadnie szwendali się po parkach ze swoim narybkiem, jak również zaludniali puby - a te otwarte były bez problemu najmniejszego. W końcu nie ma to jak zimne piwo w taką miłą niedzielę.

Pod Pałacem Prezydenckim ludzi jak na lekarstwo, na placu Piłsudskiego też nie za bogato - trochę narodu w okolicy Grobu Nieznanego Żołnierza, trochę na trawniczkach po bokach. Jakby im pozwolić grilla rozpalić to nastrój byłby lepszy... No ale ja nie o tym miałem pisać. Rowerkiem postanowiłem popenetrować trochę zakamarków miasta - ze szczególnym uwzględnieniem tyłów wieżowca Intercontinental. Konkretnie interesowała mnie wstrzymana budowa wieżowca przy Złotej 44. Firma Orco kupiła znajdujące się w tym miejscu centrum handlowe (chyba pierwsze jakie powstało w Warszawie po 1989 roku), aby je zburzyć i ulepić w tym miejscu coś wspaniałego - czyli to:



wtorek, 6 kwietnia 2010

Wrocław i jego ZOO

W święta Nocy Wielgachnej jak zwykle wyrwałem się z cywilizacyjnych okowów stolicy i poleciałem pod Wrocław. Tam lasy, dzicz, zapach żywicy, internet kapiący ledwie z przekaźnika EDGE - słowem przaśnie i pierwotnie. No niemal jak ludy Mieszka I ;-) Rozrywek co niemiara - raz że spotkanie z przyjaciółmi których widuję z rzadka, dwa że wspaniałe otoczenie. No i piwa mnóstwo znakomitego - zero Tyskich, Szczywców i innego wielkoprzemysłowego badziewia. W ramach rozrywek również wizyta we Wrocławiu - mieście które lubię dość mocno - z racji jego dziwnej historii i wspaniałej architektury.

Tym razem żony postanowiły, iż ojcowie zabiorą narybek i w sobotę wielkanocną udadzą się do ZOO we Wrocławiu z dziećmi. Określenie "dzieci" to semantyczne nadużycie - jedno ma 13 lat i jest solidnym kawałem samiczki rodzaju ludzkiego o dość niewyparzonym aparacie mowy, a drugie to 12 letni samiec o posturze nikczemnej (ale rośnie i muskuły rozwija) - za to inteligencję i pyskatość ma już rozwiniętą. Do tego ja i kolega - jako dumni ojcowie wzmiankowanego potomstwa.

piątek, 19 marca 2010

Pisuar z przesłaniem

Poszedłem z rodziną wczoraj do kina. Czasem trzeba oderwać się od klawiatury i wyleźć zza firewalla. No ile można z jutuba korzystać? ;-) Wybraliśmy się na Alicję w wersji cyfrowej i do tego z polskim dubbingiem. Oczywiście za takie rozpasanie jak cyfrowa projekcja trzeba dopłacić, ale niech tam. Aby seansu sobie nie zepsuć - udałem się do toalety gdzie skorzystać chciałem z pisuaru. Było ich nawet sześć a na każdym naklejka jak poniżej:



piątek, 12 marca 2010

Jak Microsoft coś zrobi to...

Czasem naprawdę mam wrażenie że Microsoft zatrudnia wyłącznie wielkich drwali, potężne, zwaliste chłopiska. Zamiast programistów. Poruszają się bowiem Ci drwale w świecie informatyki jak słonie w składzie porcelany. Komisja Europejska zmusiła Microsoft do oddania pola w kwestii przeglądarek. Firma zaproponowała że wprowadzi ekran wyboru przeglądarki i każdy użyszkodnik sam sobie wybierze co chce. No i wprowadziła - z właściwym sobie partactwem.

wtorek, 9 marca 2010

Czy SM tak może?

Trochę zaniedbałem blogaska ostatnio, ale zająłem się innymi sprawami i jakoś nie ciągnęło mnie do pisania. Jednak zaraz to naprawię;-))

Sprawa którą dzisiaj chcę poruszyć dotyczy typowo polskiego załatwiania spraw "na odwal się". We wrześniu ubiegłego roku wytyczono w Warszawie nowe buspasy na Trasie Łazienkowskiej. Zrobiono to szybko i sprawnie, bo ktoś się w ratuszu obudził że wakacje minęły a buspasa nie ma. A przecież obiecali. Co więc zrobiono? W ekspresowym tempie nalepiono taśmę białą tam, gdzie dotychczas była linia przerywana. Powieszono znaki pionowe i przy dźwięku surm grzmiących uruchomiono buspas. Straży Miejskiej stanowczo nakazano karać złych kierowców którzy by się na ów pas zapuszczali. Straż zabrała się więc do pracy gorliwie i ochoczo. Wykorzystała do strzeżenia cnoty buspasa dwa radiowozy marki Peugeot Partner z wbudowanymi fotoradarami. W każdym zaś siedzi dwóch strażników. Osiem godzin dziennie.

środa, 17 lutego 2010

Podpadło mi Lenovo

Zagotowałem się potężnie. Ja, wierny fan Lenovo, kupujący i dostarczający sprzęt tej firmy swoim klientom - doznałem szoku. Musiałem bowiem skorzystać z gwarancji. Lenovo się zasadniczo nie psuje i dlatego z rzadka mam przyjemność obcowania z "serwisem" firmowym. Całością serwisu zajmują się tzw. Centra Serwisowe, które to są wypuszczone w outsourcingu do zewnętrznych firm. A to już zwiastuje kłopoty - bo mamy zgrabne rozmycie odpowiedzialności...

Padł dysk w laptopie. Zdarza się nawet najlepszym. Laptop z linii biznesowej, model wysoki, kosztował niecały rok temu prawie 5 tysięcy. Jakby to był sprzęt HP to się wchodzi na stronę, znajduje jeden centralny numer serwisu i się dzwoni. Tam najpierw proszą o numer seryjny i sprawdzają jaki rodzaj gwarancji ma sprzęt. A potem załatwiają sprawę. Jak swego czasu padł dysk w serwerze HP - telefon, przysłali nowy, odesłałem stary. Jakby laptop był produkcji Della - to podobnie jak w HP dzwonimy i wysyłają albo dysk (przerabiałem przy padzie dysku w serwerze Della), albo technika z niezbędnymi częściami który na miejscu naprawia sprzęt. Mówię oczywiście o sprzęcie z linii biznesowych, bo w linii home user to HP też cuda czyni.

niedziela, 7 lutego 2010

Windows XP i kopiowanie konta

Opisując niedawno metodę transferu ustawień i danych pomiędzy Seven a XP, przypomniałem sobie że nie opisałem jeszcze jak to najwygodniej zrobić pomiędzy dwoma kompami z XP. Windows XP co prawda ma już dwóch następców (Vista i Seven), ale czuje się świetnie i długo posłuży;-)

Procedura jest banalnie prosta, wymaga albo sieci komputerowej i odpowiednich uprawnień, albo przenośnego dysku (i uprawnień;-). Idealna sytuacja to taka, kiedy na komputerze źródłowym nie było szczególnych kombinacji, czyli użytkownik trzymał wszystko w swoim profilu. Sytuacje z dodatkową partycją i danymi na niej nieco komplikują sprawę, ale nie dramatycznie;-)

piątek, 5 lutego 2010

Windows XP i błąd WLAN

Kilka razy w swojej karierze natknąłem się na sytuację gdzie po skonfigurowaniu połączenia WiFi w laptopie, w oparciu o zarządzanie połączeniami przez system Windows, co jakiś czas wyskakuje błąd. Komputer rozłącza się z siecią i przy trayu pojawia się dymek ze złowieszczym komunikatem:
"System windows nie może odnaleźć certyfikatu do zalogowania użytkownika w sieci (tu jej nazwa)"
Szukałem rozwiązania w wielu miejscach, użyłem nawet wyszukiwarki Microsoftu i nic;-( Na różnych forach znajdują się opisy problemu, ale rozwiązania jak na lekarstwo. Zgłębiłem więc zagadnienie i oto efekt w postaci notki;-)

czwartek, 4 lutego 2010

Windows Seven - mam maszynę;-)

Nadeszła wiekopomna chwila - zamówiłem dla klienta pierwszy komputer z nowym windowsem. Ćwiczyłem jego konfigurację i użytkowanie już wcześniej, aby być przygotowanym, no ale jednak pierwszy fizyczny komp włączony do domeny to co innego;-) Trzeba było opanować przerzucenie danych użytkownika ze starej maszyny, z XP na Seven. Sprawa okazała się prostsza niż przypuszczałem. W nowym Windows znajduje się specjalna kreatura do tego celu. Potrzebny jest pendrive i zewnętrzny dysk twardy, lub oba kompy w tej samej sieci. Komputery muszą być zalogowane na konta administracyjne.


poniedziałek, 25 stycznia 2010

Dziewięć milionów...

Dzisiejsza prasa doniosła o potwornym i bestialskim ukaraniu kilku firm przez państwo nasze. Firmy bowiem kłamały w swoich reklamach. Kłamczuszki jedne... Więc Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów pogroził im najpierw, a potem zebrał z kopa. Dziewięć melonów - ładna sumka. I co się z nią stanie? Ano trafi ona do budżetu państwa, czyli w czarną dziurę. UOKiK może w przyszłym roku cząstkę z tego zobaczy na swoim koncie. Czyli na wprowadzających w błąd reklamach - zamiast konsumenci - zyskał skarb państwa. Czy to słuszne? Otóż nie...

sobota, 23 stycznia 2010

Gdy znika dupa

Na co najpierw zwraca uwagę facet kiedy widzi zgrabną kobietę? Oczywiście że na piersi i tyłeczek. W zależności od tego od której strony widzi ją najpierw;-). Kobiety wcale nie są od mężczyzn gorsze - też lubią obciąć wzrokiem zgrabny męski tyłeczek. Lata patrzenia na tyłeczki przyzwyczaiły nas do takiego widoku:



Widać kształtną pupkę, na której opięte są podkreślające kształty dżinsy. Mniam. Tylna kieszeń centralnie na dupci i to było normalne. Wszystko byłoby dobrze w dalszym ciągu gdyby jakiś kretyn (kreator) mody nie wpadł na szatański pomysł.

czwartek, 14 stycznia 2010

Efektywne zakupy

Nie wiem jak Was Drodzy Czytelnicy, ale mnie cholerycznie wpieniają zakupy w marketach maści wszelakiej. Przy czym im market większy, tym bardziej drażniący. Zaczynając od próby zaparkowania na idiotycznie zaprojektowanym parkingu (pomijam sam wjazd nań), poprzez długi spacer przez piętra i poziomy molocha, aż po dotarcie przed kasy, obok których zazwyczaj jest wejście. Rząd kas jest długaśny, a wejście na salę sprzedażową tylko jedno. Biada temu kto nie orientuje się w danym centrum i wejdzie nie od tej strony. Czeka go radosny spacer wzdłuż ciągu kasowego, często po to aby odkryć że nie ma wózków przy wejściu. Spuszczam zasłonę na ciąg dalszy, zakładam że wózek już mamy i wchodzimy przez bramki do królestwa zakupowego rozpasania. Pierwszym elementem który widzimy jest potężny "korytarz" zastawiony najrozmaitszymi duperelami, z wielkimi napisami - Okazja, Promocja, Musisz to mieć, itd. Fachowcy od sprzedaży (tak, są takie dyplomowane darmozjady) nazywają to miejsce "strefą dekompresji". Tutaj masz się kliencie poczuć malutki i Twój pusty wózek to zbrodnia przeciw sklepowi, ale sklep idzie Ci na rękę i te superatrakcyjne produkty stawia w drzwiach. Żebyś chamie miał wygodnie.

wtorek, 12 stycznia 2010

Wspomnień czar - Super Mario Bros

Pierwszy w tym roku wspomnieniowy odcinek filmowy. Tym razem na tapetę trafił film z 1993 roku - Super Mario Brothers. Oczywiście hollywoodzka produkcja, nawet zaryzykowałbym  określenie superprodukcja. Jak na taki niepozorny temat (bo co to za temat - prosta gra komputerowa przeniesiona na ekran kina?) użyto całkiem sporych sił i środków, realizując przezabawną i piękną bajkę dla całej rodziny. Spokojnie nadaje się na niedzielne wczesne popołudnie. Po raz pierwszy obejrzałem ten film w 1995 roku i wczoraj po raz kolejny. To co mnie zaskoczyło najbardziej - uniwersalny humor i fabuła, oraz wyśmienity sposób realizacji. Nie trąci myszką, nie nudzi, jest dynamicznie i czadowo. Film ma dobry rytm a szybkie ujęcia, dobra praca kamery i znakomity montaż, powodują że nie czuje się upływu czasu podczas oglądania. Duży plus dla reżysera za tak udany film, nie każdy dzisiaj może się pochwalić "zjadliwością" dla współczesnego widza.

niedziela, 10 stycznia 2010

ZtS - Latarka Taktyczna

Kontynuuję dział Zrób to Sam. Na dzisiejszych zajęciach sprokurujemy sobie tanią i fajną latarkę taktyczną. Oczywiście taktyczna to taka która jest profi i wypas i można ją zamocować na broni, niekoniecznie za pomocą taśmy izolacyjnej;-) Co nam będzie potrzebne? Trzeba sprawdzić czy nasz gnat ma szyny RIS, a jeśli tak to czy da się na nich wygodnie zamocować latarkę? Jeśli tak - udajemy się na Allegro i rozpoczynamy łowy. W wyszukiwarce podajemy hasło "latarka LED", "latarka alu", "latarka luxeon" i szukamy dobrej, mocnej latarki w aluminiowej obudowie, o średnicy obudowy pomiędzy 20 a 30 mm. Latarka musi też mieć wyłącznik w zakrętce w tylnej części. Im mocniejsza latarka - tym lepiej. Mając latarkę musimy jeszcze zdobyć montaże - allegro i hasło "montaż ris". Szukamy odpowiedniej średnicy, uwzględniając czy potrzebujemy niski czy wysoki montaż. Teoretycznie przeznaczone są one do lunetek, ale do latarki świetnie posłużą. Montaż może być nieco większy, jeśli nie da się dobrać idealnego.

środa, 6 stycznia 2010

Nie dla GieGie

Nie każdy zapewne pamięta, że 10 lat temu na rynku pojawił się mały program do wysyłania SMS. Chwilę potem nieco się rozrósł i tak narodziło się Gadu-Gadu. Początkowo nieśmiało, ale coraz szybciej program pozyskiwał użytkowników. Wygryzł z polskiego rynku np. ICQ, oraz parę innych komunikatorów. Trafił doskonale w czas i miejsce. Skutkiem tego - praktycznie monopol na rynku komunikatorów w Polsce. Inne komunikatory oczywiście istnieją, ale działają w oparciu o program który potrafi pracować jednocześnie na kilku protokołach - bo użytkowników z GG jest najwięcej i każdy twórca innego komunikatora musi zapewnić możliwość rozmowy z nimi. I nic nie stało by na przeszkodzie aby taki stan rzeczy trwał nadal, gdyby nie pewne drobiazgi, z wprowadzeniem wersji GG 10 na czele...