Jakieś niecałe 15 lat temu komórka była duża, miała dużą klawiaturę, mały wyświetlacz i baterię która starczała na jakieś 3 dni. Wyścig zbrojeń wśród producentów dotyczył czasu pracy bez ładowania i ewentualnie dzwonków polifonicznych. Rekord padł jakieś 10 lat temu - Ericsson T39 z baterią 2100mAh potrafił pracować bez ładowania ok. trzech tygodni. Chyba żaden ówczesny telefon czegoś takiego nie potrafił. Lata mijały, malały telefony, ich klawiatury, rosły ekrany, baterie pozostawały na poziomie rzędu 1400-1600mAh. Nadszedł rok 2009 - polska premiera G1. Akumulator nieduży, klawiatura się cudem ostała, ekran byczy. Czas pracy - 12h. Nędza. Motorola Milestone - czas pracy góra doba. Też nędza. Dziesięć lat wcześniej, do wspomnianego Ericssona można było kupić różne akumulatory. Niestety te czasy odeszły - jest to co producent dał. Trzeba więc bronić się inaczej przed pazernością telefonu na energię. Programowo! Zatem do dzieła.
Zaczniemy oczywiście od sprawdzenia wersji softu. Poradnik swój kieruję raczej do początkujących użytkowników systemów 2.0 i wyższych, bowiem nowe urządzenia wyposażone są już fabrycznie w wersje powyżej 2.0. Pierwsza czynność to włączenie widżetu "Zarządzanie energią". Zakładam że wszyscy wiedzą jak się to robi? Nie? Przytrzymać palec w pustym miejscu ekranu i poczekać na menu które wyskoczy. Wybrać Widżety i potem Zarządzanie energią. Na ekranie musi być wolny obszar o wysokości jednej ikony i szerokości całego ekranu. Pojawi się widżet jak u góry powyższego zrzutu. Pozwala on jednym dotknięciem wyłączyć i włączyć WiFi, Bluetooth, GPS, synchronizację gmail (Push) i przełączyć podświetlenie ekranu w tryb maksymalnie ściemniony, maksymalnie jasny lub automatyczny wybór w zależności od warunków zewnętrznych.
Kilka uwag do powyższego - WiFi i tak wyłącza się kiedy gaśnie ekran, ale jeśli ktoś chce - może je na stałe wyłączyć. Działający Bluetooth i sparowany ze słuchawką - konsumuje ok. 10% baterii w ciągu doby (w trybie czuwania). GPS - nie zauważyłem konsumpcji jeśli nie korzystamy z map lub nawigacji (oraz programów korzystających z lokalizacji). Synchronizacja Gmail pożera całkiem sporo - w ciągu dnia potrafi pochłonąć nawet 40-50% baterii. W moim wypadku jest jak na obrazku - tylko synchronizacja jest wyłączona. Kiedy potrzebuję sprawdzić pocztę Gmail - klikam na włącznik synchronizacji i po ok. 20 sekundach ponownie ją wyłączam. Dzięki temu zostaje ona uruchomiona i mimo wyłączenia - kończy spokojnie swoje działanie. Drugie rozwiązanie to wejście do aplikacji pocztowej i nakazanie odświeżenia zawartości. Z tym że sposób pierwszy synchronizuje również kontakty i kalendarz, a drugi tylko pocztę.
Wiele osób używających Androida korzysta z tzw. Task Killerów - programów które pozwalają całkowicie zamykać działające aplikacje. Jednak nie jest to najlepszy sposób. Sprawdziłem to na własnej skórze - używałem jednego z najlepszych programów tego typu i ustawiłem go na automatyczne "zabijanie" zbędnych programów co określony czas. Nie wpływało to znacząco na wydłużenie czasu pracy całego urządzenia. Zastosowałem zatem inne rozwiązanie - monitorowanie uruchomionych programów i alarmowanie kiedy któryś zaczyna rozrabiać. Watchdog Task Manager pilnuje tego co działa w tle. W razie przekroczenia ustalonej wartości mocy procesora - informuje o tym użytkownika. Wówczas jeśli decydujemy się na zamknięcie niesfornego programu - Watchdog dysponuje stosowną opcją. Zmiana sposobu zaowocowała wyeliminowaniem problemu kiedy to jakiś program zdążył pożreć większą część baterii, zanim Task Killer go zamknął, lub ja zareagowałem przypadkiem. Watchdog od razu alarmuje, więc od razu podejmuję interwencję. Warto ustawić sobie jakiś nietypowy sygnał dla tego programu, tak aby nie mylił się z SMS. Ja wybrałem słynny sygnał Intela - w końcu o procesor chodzi;-)
W systemie znajduje się całkiem ciekawa opcja, a mało kto do niej zagląda. To graficzna prezentacja zużycia baterii przez poszczególne systemy telefonu i programy. Znajduje się ona w:
Ustawienia -> Informacje o telefonie -> Użycie baterii
Pokazuje procentowe wskaźniki, od ostatniego odłączenia od ładowarki. Jak widać na poniższym zrzucie - bateria ma 90%, a podczas pracy wyświetlacz pożarł najwięcej. To oczywiście głupi przykład, bo telefon odłączony był na 14 sekund, co widać u góry na belce. Najbardziej wiarygodny i sensowny jest wynik po kilku godzinach. Widać wtedy ładnie rozmowy telefoniczne, korzystanie z WiFi, Bluetooth i inne atrakcje wbudowane w telefon i ich konsumpcję prądu z tej biednej baterii.
Istnieją jeszcze inne programy wspomagające oszczędzanie prądu w komórce. Jedne z nich to coś w rodzaju profili czasowych. Ustawia się profil który np. o 18:00 wyłącza BT (koniec pracy;-), godzinę późnej WiFi (koniec siedzenia w necie;-), o 21:00 wycisza dzwonki, a rano o 8:00 to wszystko odpala. Dla ludzi prowadzących zegarmistrzowski tryb życia - czyli nie dla mnie. Drugi rodzaj to programy które robią to co powyżej, ale w zależności od naszej lokalizacji - np. wyjście z pracy - WiFi i BT wyłączone, automatycznie odpalony player mp3, bo przed nami godzina w tramwaju. Dojazd do domu - uruchomienie WiFi, wyłączenie playera, aktywacja budzika na jutro itd. Co kto sobie wymarzy... Dla mnie też nieprzydatny - za rzadko wychodzę z domu;-)
Podsumuję krótko - programy wspomagające to fajna rzecz, ale nic nie zastąpi następującego zestawu:
- w domu ładowarka sieciowa i kabelek przy kompie,
- w pracy ładowarka lub kabelek przy kompie,
- w samochodzie ładowarka samochodowa,
- w kieszeni kurtki awaryjny kabelek.
Do czasu wynalezienia czegoś co pozwoli współczesnemu smartfonowi pracować przez minimum 4 dni bez ładowania - skazani jesteśmy na ładowanie codziennie, albo i dwa razy dziennie, jeśli tylko intensywnie męczymy nasze zabawki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz