Czas nie stoi w miejscu i córka która niedawno kończyła podstawówkę, dziś kończy gimnazjum. Siłą więc rzeczy uczestniczę w nowoczesnym procesie rekrutacji do szkół ponadgimnazjalnych. W stolicy wygląda to następująco:
- uczeń dostaje login/pass do specjalnego systemu
- uczeń loguje się i rejestruje w systemie swoje preferencje - czyli max. trzy szkoły w kolejności w jakiej chciałby się do nich dostać
- system rejestruje zgłoszenie, ale generuje kwit do wydrukowania i zaniesienia do pierwszej wybranej szkoły.
Całość nie wygląda tak źle, dopóki nie spojrzymy na szczegóły. Po pierwsze ktoś założył że w każdym warszawskim domu jest drukarka. No bo gdzieś trzeba podanie wydrukować. Założenie cokolwiek ryzykowne i hurraoptymistyczne. Zaręczam że są ludzie którzy drukarek nie mają ani w swoim, ani żadnym zaprzyjaźnionym domu. W pracy też nie, bo np. nie pracują w cieplutkim biurowcu na Służewcu.
Po drugie - system oczekuje że wraz z owym podaniem, złożymy potwierdzoną kopię świadectwa badań lekarskich. Żaden problem dla tych którzy idą do liceum i wybrali sobie nawet trzy różne (brak badań zawodowych). Jednakże moja córka wybrała dwa technika i dopiero jako ostateczność liceum. Każde technikum mieści się gdzie indziej i ma inne wymagania co do badań zdrowotnych. Same badania finansowane przez NFZ to temat na osobną notkę, na szczęście dość wcześnie pogoniłem latorośl do ich załatwienia, więc przed finalnym terminem składania podań - miała je gotowe. I teraz szczyt dowcipu - podanie z badaniami składa się do pierwszej szkoły którą się wybrało (załączając badania z drugiego technikum, jeśli startujemy do dwóch oczywiście). Dokument potwierdzający stan zdrowia - musi być potwierdzoną przez szkołę docelową kopią. Wczoraj zatem udałem się do drugiego technikum które zostało wybrane, aby zrobili kopię dokumentu i potwierdzili ją. Na miejscu okazało się że kopii nie zrobią bo się toner skończył. No tak, przepraszam, powinienem był to przewidzieć i przybyć ze swoją kopią. Po prostu w głowie mi się nie mieści że w szkole, w okresie rekrutacji - ktoś w sekretariacie radośnie informuje że toner się skończył. Bo pewnie ciężko było przewidzieć ten fakt i zamówić wcześniej... Od lat niezmiernie irytuje mnie to że rozmaite sekretariaty urzędów mają jakiś kosmiczny opór przed kopiowaniem dokumentów (kiedyś wydziały komunikacji życzyły sobie aby to petent przynosił gotowe kopie, bo oni nie mają tonera i papieru na takie duperele).
Najlepsze jest w tym wszystkim to, że owo mityczne potwierdzenie kopii zaświadczenia w jednym akapicie podania jest i nie jest wymagane. Popatrzcie uważnie na fragment:
Jak widać logiki w tym żadnej - ostatnie zdanie przeczy kilku poprzednim... Czyli mogłem sobie oszczędzić jeżdżenia, ale jak znam życie to by się okazało w momencie składania papierów że jednak musi być potwierdzona, a czasu już nie ma - bo to ostatni dzień składania podań.
Najlepsze jest w tym wszystkim to, że owo mityczne potwierdzenie kopii zaświadczenia w jednym akapicie podania jest i nie jest wymagane. Popatrzcie uważnie na fragment:
Po trzecie - po zebraniu wszystkich papierów - składamy podanie w pierwszej wybranej szkole i grzecznie czekamy na wyniki egzaminu gimnazjalnego, listy przyjęć, potwierdzamy toto, itp. Harmonogram działań zajmuje stronę A4 i trzeba starannie terminów pilnować. Niby miało być prosto, ale wcale tak nie jest. Latania za kwitami całkiem sporo (po jakiego wała potwierdzona przez docelową szkołę kopia badań?), samego papieru też imponująca ilość idzie. To już nie można było konsekwentnie? Po zarejestrowaniu podania w systemie elektronicznym, podjechać tylko do szkoły, dać pani o ręki dodatkowe kwity z badaniami, pani to w skaner i "dopina" do podania w systemie.
Za godzinkę jadę złożyć dokumenty do szkoły. Ciekawe czy mnie jeszcze z jakiegoś powodu krew zaleje. Tym niemniej kopię badań do tej szkoły - zabieram na wszelki wypadek...
marudzisz, tak trudno zrobić sobie kilka kopii badań i złożyć je w szkole okazując oryginał?
OdpowiedzUsuńBanalnie prosto, tym bardziej że do kserokopiarki mam jakieś 3 metry. Chodzi jednak po pierwsze o zasadę, w końcu to nie ja wymagam kopii, a po drugie o idiotyzm zapisany w akapicie który sfotografowałem - czyli tak naprawdę o potwierdzanie kopii a nie jej posiadanie...
OdpowiedzUsuńSpołeczeństwo informatyczne, psia mać... ;-)
OdpowiedzUsuń