Wczoraj wieczorem odłożyłem G1 na biureczko i zająłem się oglądaniem tivi. Po jakichś trzech godzinach - biorę go do ręki i niestety widzę trupa. Świeciło się cały czas podświetlenie klawiszy i świetlówka w ekranie - poza tym nic... Restart poprzez wyjęcie baterii - jest logo ERA G1, jest logo Androida i w momencie kiedy ma się uruchomić pulpit - wszystko gaśnie z wyjątkiem podświetlenia. Ponieważ wczorajszego wieczoru spożyłem nieco browca, postanowiłem odpuścić temat i zaatakować z rana.
Nastał świt. Wstałem, ubrałem się, zrobiłem kawę. Wziąłem do ręki G1 i rozpocząłem szukanie przyczyny problemu. Nie będę budował napięcia, po prostu padła karta pamięci. Miałem wrzuconego Cyanogena, z odpowiednio spreparowaną kartą SD. Niestety wszystkie dane odeszły w cyfrowy niebyt... I byłby dramat, gdyby nie to że swojego Androida skonfigurowałem tak, aby był na taka okoliczność przygotowany. Miałem więc okazję sprawdzić samodzielnie jak to się udało. I tak - kontakty zsynchronizowane regularnie z kontem Google, takoż i kalendarz. Sms-y wysyłane na konto Google jako email - natychmiast po wysłaniu/odebraniu. Notatki robione w oparciu o GoogleDocs i synchronizowane. Poczta zwykła też nie problem - obsługiwana przez IMAP. W sumie straciłem tylko listę połączeń, oraz smsy w telefonie (nie mam konwersacji, natomiast treść jako taka leży na serwerze Google). No i oczywiście ze trzy godziny na naprawę całości.
Wziąłem nową kartę microSD, spreparowałem ją dzieląc na partycje, wgrałem nowego Cyanogena. Zainstalowałem SMSBackup, zsynchronizowałem kontakty, kalendarz i inne drobiazgi. Skonfigurowałem pocztę, wrzuciłem swoje dzwonki i telefon wrócił do żywych. Polecam wszystkim maksymalne wykorzystanie synchronizowanych programów - naprawdę mnie to uratowało. Oczywiście miałem kopię karty SD, ale dość sędziwą;-) Ot lenistwo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz