Lubię rzeczy które znam. Jak kupię fajne dżinsy i zetrę po pół roku w proch - to chciałbym kupić identyczne - bo już je wypróbowałem i wiem że są ok. Oczywiście zakup identycznych jest niemożliwy - bo jest NOWA KOLEKCJA. Jak słyszę to sformułowanie z ust sprzedawcy to mam ochotę od razu go udusić. Wiem że jest niewinny, ale i tak czuję że muszę to zrobić. Wkurza mnie, że pewne klasyczne wzory podlegają czemuś o nazwie MODA. Co to w ogóle jest moda? Ja chcę móc kupić takie same, zwykłe, proste, niebieskie dżinsy. Nie chcę spieranych, z kieszeniami naszytymi poniżej dupy, a pasem w połowie biodra. Chcę takie same, jak pół roku temu. I nowy splot tkaniny tez mnie nie interesuje (tym bardziej że zazwyczaj głównym celem jego opracowania jest szybsze przecieranie spodni).
Z powyższych powodów, kiedy kolejny raz miałem problem pt. nowe dżinsy - kupiłem klasyczne spodnie Wranglera. Wyglądały dokładnie tak jak chciałem aby wyglądały - czyli pełna stylowa klasyka. Z małym ale - co odkryłem po powrocie do domu? Otóż jakiś cymbał (w domyśle - pieprzony księgowy) wpadł na pomysł zaoszczędzenia (a więc zarobienia) paru centów na każdej parze. Co wymyślono? Otóż skrócono zamek błyskawiczny w rozporku o 1,5 cm. Niby nic, ale w skali globalnej produkcji - to poważna kasa. Zaoszczędzono kilometry zamka. A że użytkownik ma problem z włożeniem ręki i wyjęciem fiuta? A kogo to obchodzi? A niech szcza na siedząco! Oczywiście rozporki na guziki mają normalny rozmiar, ale za nimi nie przepadam.
Nauczony powyższym doświadczeniem, przy kolejnych zakupach zastosowałem zestaw zabezpieczeń. Po pierwsze szerokim łukiem ominąłem sklep Wranglera - sorry chłopaki, ale tak się bawić nie będziemy - chyba że dołączycie szczypce do wyciągania penisa do każdych spodni. Po drugie kupiłem Levisy 501 - na wszelki wypadek od razu dwie pary. Przez rok, może półtora dam radę (nawet 501 ulegają modnemu tuningowi). Po trzecie - kupując nowe spodnie starannie sprawdzam długość zamka błyskawicznego, aby nie dać się znowu zaskoczyć.
Ten sam problem dotyczy butów. Nie mówię tutaj o pantoflach ze spiczastym noskiem, czy innym obuwiu dla przedstawicieli handlowych. Mówię o wygodnych buciorach za kostkę, które mają dobry mikroklimat dla stopy, świetnie leżą i mało ważą (no mogą czasem więcej;-). Kupujemy jedna parę, stwierdzamy że są ok. Chcemy kupić takie znowu za jakiś czas - nie ma - już jest NOWA KOLEKCJA. I dupa. Któregoś roku zastosowałem metodę taką - kupiłem buty, uznałem za wygodne i poczekałem na wyprzedaż. Kupiłem chyba 3 pary identycznych. Dzięki temu mam spokój do końca 2010 roku. Jedna para jeszcze leży w pudełku;-) Wiem, to jest wyszukana perwersja. Wiem, są już niemodne - tak, bardzo mi z tego powodu przykro;-) Ważne że są wygodne i dobrze się w nich czuję.
A próbowaliście kupić zwykłe, dobrej jakości, czarne, bawełniane koszulki - BEZ żadnych napisów? To też spore wyzwanie. Zresztą niekoniecznie czarne - w dowolnym kolorze mogą być, byle solidne i jednobarwne. To jest często mission impossible - bo różne kreatury mody wymyślają jak tutaj człowiekowi życie utrudnić. Kupno zimowej kurtki bez wielkiej reklamy producenta też nie jest proste. A z jakiej racji mam kupować odzież z reklamą? Chcą się zareklamować na moich plecach? Proszę bardzo - kurteczka z logosem gratis i co miesiąc sumka na moje konto za najem powierzchni reklamowej. Bo niby czemu nie?
Na szczęście zakup 40 par identycznych skarpet nie jest jeszcze problemem;-) I tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejszą notkę;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz