Wczorajsza prasa doniosła o epokowym wydarzeniu, jakim niewątpliwie jest zaprzestanie wydawania "darmowych" posiłków przez Wojsko Polskie. Dla dociekliwców link. Za darmo były dla "ochotników" z poboru, a dla zawodowych już nie będzie. Oczywiście dziennikarze niekoniecznie muszą wszystko wiedzieć, dlatego jak zwykle spieszę z wyjaśnieniem. Otóż posiłki serwowane w jednostkach wojskowych, poza nielicznymi wyjątkami - były szczytem obrzydlistwa i niejadalności. To po prostu wołało o pomstę do nieba.
Zanim ktoś powie - "co Ty tam możesz wiedzieć?" - informuję że armia karmiła mnie przez 15 miesięcy w latach 1994-95, oraz przez jeden dzień w roku 2007. Niczym się to nie różniło. Pożywiałem się w sumie w 4 jednostkach wojskowych. Napatrzyłem się na to jak wojskowa kuchnia działa od frontu i od tyłu (ziemniaczki się obierało). Koszmar.
Wojsko nasze ze zdziwieniem odkryło że jednak musi utrzymywać te fantastyczne kuchnie na wypadek czegoś strasznego. Tak mówią przepisy. Głupie, marnujące pieniądze armii przepisy, sprzed diabli wiedzą ilu lat. Pewnie jeszcze pamiętające Układ Warszawski. Czemu nie skorzystamy z doświadczeń sojusznika któremu regularnie liżemy buty? Tak, armia USA nie ma kuchni i kucharzy. Ma PRYWATNĄ frrmę - KBR, która dostarcza wszystko i to wprost na pole walki;-) Pisałem o tym dwa lata temu na łamach Wiadomości24.
Przepisy można zmienić, można lepiej zarządzać posiadanymi pieniędzmi - nie marnować ich na parodie stołówek w każdej jednostce. Ale nasza armia wymyśliła że te frykasy będzie sprzedawać personelowi zawodowemu - no brawo! Już widzę stada chętnych do zakupu potraw z wojskowego gara.
Tak, długo jeszcze poczekamy na normalność w tej materii...
Ech... U nas to wojsko musi być państwowe... i to w całości od A do Z...
OdpowiedzUsuń