Powszechnie przyjęta jest praktyka umieszczania na opakowaniach produktów rysunków, bądź zdjęć tego z czego produkt powstał. Taka na ten przykład wódka Żytnia - na etykiecie cudnej urody kłosek najprzedniejszego żyta. Sok z winogron - a na kartonie wielka kiść świeżo zerwanych, idealnie dojrzałych, doskonale okrągłych i pysznych gronek. Mleczko z krowy? Na etykiecie krowa jak żywa. No dobra - na mleku łowickim Łowiczanka z Łowiczaninem pląsają, ale już na parówkach z indyka pyszni się przecudny indor - samczyk znaczy...
Zaprezentowany powyżej pasztet z dziczyzny, czyli zwierzyny wolno pętającej się po puszczy - ślina z paszczy sama leci. Człowiek czuje ten lekko mroczny, wilgotny i mglisty zapach knieji, podnieca się niczym pies gończy na samą myśl o zatopieniu zębów w doskonałym smakołyku. Opakowania produktów tak właśnie mają działać na nasze zmysły - podniecać, uwodzić, zachęcać do kupna, prezentując doskonałe walory produktu, poprzez pozytywne skojarzenie tego co widzimy na opakowaniu z jego zawartością. Robi się tak dla tych, co to czytać ze zrozumieniem do końca nie potrafią. Rysunek, niczym w czasach prehistorycznych - jest informacją doskonale skończoną i wystarczającą.
No to co powiecie o wyrobie powyżej? Kojarzy się z czymś smakowitym? Pasztet z kota, z dodatkiem łososia? Opakowanie nie mówi że to pasztet z łososia, a jedynie z łososiem. Głównym bohaterem potrawy jest zdecydowanie kot domowy, lub dachowiec. Tak wynika z komunikatu na opakowaniu. Dobra, czepiam się. Znalazłem ten frykas na półce z jedzeniem dla zwierząt. Jest tam więcej takich specjałów. Żarcie dla psa z psami na opakowaniu. Trochę to jednak kanibalizmem zalatuje w zwierzęcym wydaniu. A co się stanie kiedy jakiś biedak, nie znający naszego narzecza zechce zakupić jakieś smaczne jedzenie i nieopatrznie trafi taki pasztecik z kota jak na fotce? W końcu różne są kultury i zwyczaje - Alf nie gardził kotami, nie wiem tylko czy miałby ochotę na ich pożywienie, zamiast pożywiać się nimi...
Może kot jest na opakowaniu po to, żeby ludzie nie potrafiący czytać ze zrozumieniem (60% społeczeństwa) nie zjedli pasztetu przeznaczonego dla kota. Środek przekazu dostosowany do odbioru przez tłuszczę.
OdpowiedzUsuńNie ściemniaj, jamnikowi kupujesz wg Twojej teorii suchą karmę z mielonego psa i jakoś chyba nie miałeś wcześniej z tym problemów :P
OdpowiedzUsuńTo są pomówienia - jamnik ma żarcie w białej torbie, bez żadnych napisów i rysunków.
OdpowiedzUsuńHehe, biała torba... coś jak "zwykły proszek"? ;>
OdpowiedzUsuń