Poszukaj w Google...

niedziela, 11 października 2009

Zakupy...

Powszechnie przyjęta jest praktyka umieszczania na opakowaniach produktów rysunków, bądź zdjęć tego z czego produkt powstał. Taka na ten przykład wódka Żytnia - na etykiecie cudnej urody kłosek najprzedniejszego żyta. Sok z winogron - a na kartonie wielka kiść świeżo zerwanych, idealnie dojrzałych, doskonale okrągłych i pysznych gronek. Mleczko z krowy? Na etykiecie krowa jak żywa. No dobra - na mleku  łowickim Łowiczanka z Łowiczaninem pląsają, ale już na parówkach z indyka pyszni się przecudny indor - samczyk znaczy...



Zaprezentowany powyżej pasztet z dziczyzny, czyli zwierzyny wolno pętającej się po puszczy - ślina z paszczy sama leci. Człowiek czuje ten lekko mroczny, wilgotny i mglisty zapach knieji, podnieca się niczym pies gończy na samą myśl o zatopieniu zębów w doskonałym smakołyku. Opakowania produktów tak właśnie mają działać na nasze zmysły - podniecać, uwodzić, zachęcać do kupna, prezentując doskonałe walory produktu, poprzez pozytywne skojarzenie tego co widzimy na opakowaniu z jego zawartością. Robi się tak dla tych, co to czytać ze zrozumieniem do końca nie potrafią. Rysunek, niczym w czasach prehistorycznych - jest informacją doskonale skończoną i wystarczającą.



No to co powiecie o wyrobie powyżej? Kojarzy się z czymś smakowitym? Pasztet z kota, z dodatkiem łososia? Opakowanie nie mówi że to pasztet z łososia, a jedynie z łososiem. Głównym bohaterem potrawy jest zdecydowanie kot domowy, lub dachowiec. Tak wynika z komunikatu na opakowaniu. Dobra, czepiam się. Znalazłem ten frykas na półce z jedzeniem dla zwierząt. Jest tam więcej takich specjałów. Żarcie dla psa z psami na opakowaniu. Trochę to jednak kanibalizmem zalatuje w zwierzęcym wydaniu. A co się stanie kiedy jakiś biedak, nie znający naszego narzecza zechce zakupić jakieś smaczne jedzenie i nieopatrznie trafi taki pasztecik z kota jak na fotce? W końcu różne są kultury i zwyczaje - Alf nie gardził kotami, nie wiem tylko czy miałby ochotę na ich pożywienie, zamiast pożywiać się nimi...

4 komentarze:

  1. Może kot jest na opakowaniu po to, żeby ludzie nie potrafiący czytać ze zrozumieniem (60% społeczeństwa) nie zjedli pasztetu przeznaczonego dla kota. Środek przekazu dostosowany do odbioru przez tłuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ściemniaj, jamnikowi kupujesz wg Twojej teorii suchą karmę z mielonego psa i jakoś chyba nie miałeś wcześniej z tym problemów :P

    OdpowiedzUsuń
  3. To są pomówienia - jamnik ma żarcie w białej torbie, bez żadnych napisów i rysunków.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hehe, biała torba... coś jak "zwykły proszek"? ;>

    OdpowiedzUsuń