Poszukaj w Google...

wtorek, 29 września 2009

Wspomnień czar - Konwój

Postanowiłem rozszerzyć serial wspomnieniowy o filmy które kiedyś zrobiły na mnie wrażenie, a nierzadko robią je do dzisiaj:-) Jako pierwszy na warsztat trafia film Sama Peckinpaha z 1978 roku - Konwój (Convoy).



Zapewne wszyscy pamiętają wielkie ciężarówki mknące przez Amerykę Północną, kierowców w podkoszulkach rozmawiających przez CB i piękną Ali MacGraw w kabinie z Krisem Kristoffersonem. Film niesamowicie podbudował ego polskich kierowców ciężarówek, a pamiętać trzeba że pojawił się w czasach kiedy w Polsce truckerzy jeździli Liazami, Starami, Jelczami i z rzadka trafiało się jakieś Volvo. Do tego CB radio było surowo zakazane przez socjalistyczne władze, a komórki jeszcze nie istniały;-). Na takim tle film budził ogromne emocje. W Polsce pojawił się chyba w połowie lat 80-tych, a więc z lekkim poślizgiem. Do kin waliły tłumy. Nie wiem jak reagowały na niego kobiety, ale faceci zawsze lubili czuć moc w kołach, a co jest fajniejszego na świecie od wielkiej ciężarówki? Chyba tylko wielki tankowiec;-) W Polskich realiach, po obejrzeniu Konwoju - chciało się natychmiast zostać kierowcą takiego potwora.




Konwój powstał jako klasyczny film drogi, modny w latach 70-tych XX w. Przedstawia ciężką pracę ludzi odpowiedzialnych za zaopatrzenie nas, maluczkich w niezbędne dobra. Oczywiście nie pokazuje nudy związanej z wielogodzinnym prowadzeniem ciągnika siodłowego po gładkiej jak stół drodze. Temat pozornie niezbyt ciekawy, w filmie został przedstawiony interesująco. Wykorzystano proste chwyty aby zaprezentować ciekawą i uniwersalną historię. Fabuła jest bardzo prosta - krótkie spięcie na drodze z władzą, która czystych rąk nie ma, a do tego sama szuka guza. Kierowcy najpierw zaczynają po prostu świetnie się bawić ucieczką przed odpowiedzialnością, aż odkrywają ilu ich jest. Tutaj już do akcji wkracza telewizja i chwilę potem polityka - bo skoro ich tylu - to pewnie czegoś chcą. Przesłanie Konwoju się nie zestarzało. Nadal ważne jest współdziałanie, solidarność, zaufanie, a politycy nadal chcą się wspiąć po naszych grzbietach do władzy i splendoru.




Film ten ma nieco inną wymowę w Stanach Zjednoczonych niż w Polsce. W USA to przedłużenie etosu kowboja, szlachetnego, niosącego pomoc człowieka, który przemierza na swym wierzchowcu bezkresne amerykańskie prerie. Czasem przy tym współpracuje z innymi kowbojami (oczywiście powinno być westman a nie kowboj, ale amerykańskie westerny zmieniły znaczenie słowa kowboj). No i oczywiście zawsze w słusznej sprawie. Polski odbiorca widział raczej jednostki solidarnie walczące z systemem. Złym, totalitarnym, nie kochającym człowieka systemem.



A co byłoby dzisiaj? Gdyby chcieć ponownie nakręcić ten film w Polce? Niestety - NIE DA SIĘ! Kierowcy zatrudnieni w różnych firmach na etatach - nie są wolnymi strzelcami i posiadaczami ciężarówek jak w oryginale. Auta mają GPS - więc wiadomo gdzie są w danym momencie. Tachografy zapisują dane o pokonanej trasie i czasie pracy. Inspekcja Transportu Drogowego czyha za zakrętem i ukarałaby uczestników konwoju za przekroczenie czasu, przeładowanie naczepy i inne niedoskonałości pojazdów.



Oczywiście zawsze można odepchnąć na bok rozważania pseudointelektualne i po prostu zagłębić się w nurt filmu. Chłonąć z rozdziawionymi ustami sceny z wielkimi ciężarówkami, tak jak robiliśmy to jako dzieci prawie 30 lat temu w kinie. Niestety - dziś Konwój nie budzi w nas już takich emocji, ale nadal daje się z przyjemnością obejrzeć, do czego gorąco zachęcam...

3 komentarze:

  1. W zeszłym tygodniu leciał ten film w TVP1. Oglądałem go z takim samym zainteresowaniem jak za małolata. Fakt, po obejrzeniu faktycznie chciałoby się być takim szoferem kolosa na kółkach, ale nie na polskich drogach.

    OdpowiedzUsuń
  2. ...znaczy się, kariera typowego polonusa w Chicago- jeździć na trokach :-).

    OdpowiedzUsuń
  3. hehehe
    niektórzy do dzisiaj używają ksywki Rubber Duck ;)

    OdpowiedzUsuń